z psycholożką Hanną Hrząszcz-Kakao rozmawia
prof. dr hab. Krzaczysław Aldebaran-Zając
Panie profesorze, zanim porozmawiamy o świetle, chciałabym porozmawiać o nas, ludziach, i o tym jak postrzegamy czarno-białe prążki na niebieskim tle. Podobno badania wykazały że widzimy je jako granatowo-czarne paski z zieloną poświatą?
To bez znaczenia. Nie wiem kto pani nagadał tych bzdur. Zamiast tego lepiej przypomnijmy mądre słowa autorytetu moralnego: "Ważne jest kim się stajemy, a nie kim jesteśmy". Spytam inaczej: czy w dzisiejszych czasach możemy poruszać się bez wskazówek owych latarń mądrości, oświetlających nam drogi do portów znaczeń? Znany ekspert od cywilizacji eksperckiej odpowiedział w następujący sposób: "Oczywiście że nie, matoły". Mógłbym ująć to delikatniejszymi słowy, ale nie zrobiłem tego. Widzi pani, mogłem tak zrobić, ale nie zrobiłem. O czym to świadczy?
Nie wiem, może o tym że eksces konsumpcji niszczy więzi międzyludzkie?
Oznacza to że jestem średnio pięć razy mądrzejszy od pani i osiem razy mądrzejszy od tamtego faceta w dżinsowej kurtce, tego co niesie tą reklamówkę z ziemniakami. Oznacza to też, że gdy widzę wielbłąda umiem od razu określić ilość jego garbów. Robię to za pomocą fotonów.
Wysyła pan fotony do wielbłąda?
Nie do końca tak, nie wysyłam a odbieram, są to fotony odbite od wielbłąda i utytłane w jego sierści. Fotony wlatują mi do uszu, nosa i oczu, są to miejsca gdzie podlegają automatycznym pomiarom. Ilości odbieranych fotonów w jednostce czasu mówi nam o ilości garbów. Liczba ta pomnożona przez odwrotność kwadratu pola powierzchni garbów wyznacza nam prawdopodobieństwo spotkania danego wielbłąda. Wielbłądy z prawdopodobieństwem niższym od jedności, np. takie z milionem garbów są praktycznie niedostrzegalne bez specjalnej aparatury, której jeszcze nie wynaleźliśmy.
Wielbłąd z milionem garbów, ojejku!
Tak, to może być na początku trudne do przyjęcia. Nasze obliczenia mówią że musi być on zwinięty w spiralkę, o taką jak ma pani tutaj przy biustonoszu, i jest do tego całkowicie przezroczysty i wodoodporny, a w temperaturze pokojowej zachowuje się jak zwykły wielbłąd. Mamy też wiele nagrań ze śmiechem wielbłąda o milionie garbów. Wygląda na to, że posiada on także umiejętność zaburzania ośrodka w którym się znajduje, jeśli wie pani co mam na myśli. Nie możemy go zobaczyć, ale słyszymy jego cichutki radosny śmiech. Najczęściej o poranku zaraz po przebudzeniu, gdy inne hipnagogi pochowały się z powrotem do swoich pancerzyków. Wypiłem wtedy za dużo wina. To mogło się potoczyć inaczej. Rozumie pani?
Niekiedy.
To także normalne. Wie pani, jestem naukowcem i dlatego nic mnie nie dziwi. Owszem, bywałem zdziwiony na początku mojej kariery, czasem, wieczorem, przy księżycu, przy półksiężycu. To były czasy, piękne. Oglądaliśmy skrzydlate tygrysy i podwodne słonie, byliśmy młodzi. Wierzyłem w półprzezroczystego boga, dziecino. Ależ byłem głupi i młody. Henryczku! Znów to wołanie na prerii mej duszy. Kim jestem w kokonie Morfeusza - sobą czy snem o sobie? Głupie wielbłądy do kwadratu. Kogo to ostatecznie obchodzi, ile nóg ma foton. Bzdura, wszystko bzdura. Wody, dajcie mi wody bez fotonów, wody dla ochłody. Tu się położę, tu poczekam. Przyjdzie.
Panie profesorze, słyszał pan ostatnią płytę Liroya?
Mdłości. Przykurcz. Czy powinienem zażywać suplementy magnezu? Być albo nie być? Pani mi poda ten tobołek, mam tam podręczny grzebień.
dzięki uprzejmnosci profesora zamieszczamy notatkę |
Istnieje hipoteza, ze fotony odbite od wielblada z milionem garbów sa tak skonfudowane i splatane tym dziwacznym zjawiskiem, ze ich funkcja falowa ulega tzw. kolapsowi totalnemu. Foton sie calkowicie wychladza i nieruchomieje w stuporze. W zwiazku z czym nie wlatuje nam do oczów i uchów i nie przekazuje obrazu.
OdpowiedzUsuńOsobiscie nawet zgadzam sie z ta hipoteza, szczególnie dlatego, ze to ja ja wysnulam.
Wierna czytelniczka.
Z ta hipotezą jaka tu wysnuto zgadzam się osobiście, nieosobiście się natomiast mam wątpliwości. Foton przed wychłodzeniem musi przekazać informację innemu fotonowi, a czy zrobi to mejlowo czy przez umyślnego, to nie ma większego znaczenia. Foton który otrzymał informację dysponuje wtedy przez ujemny czas tzw. nadmiarowością potencjału pola. Wtedy na pustyni powstają różne miraże i fatamorgany.
OdpowiedzUsuńA jak wiadomo, sa one (te fatamorgany) nieuchwytne jak sam miliongarbny wielblad.
UsuńMozliwe zatem, ze i on jest tylko mirazem. A zarejestrowany smiech to tak naprawde jedynie wibrowanie jego licznych elektronów walencyjnych... Czego oczywiscie nie mozemy zmierzyc, gdyz brak nam odpowiednich instrumentów - osobiscie na przyklad posiadam tylko cymbalki.
O nie, istnienie wielbłąda o n=1000000 jest potwierdzone obliczalnie. Jest to wiec polpotwierdzony wielbłąd o wprawdzie niskim prawdopodobieństwie ale wciąż spotykalny. Za jego śmiech nie mogą być odpowiedzialne natomiast jego elektrony walencyjne bo ma on je wszystkie na wewnętrznej powłoce, tuz przed fotonami. Gdyby tak nie było, to najpierw byśmy go widzieli potem słyszeli, tymczasem my go nie widzimy.
UsuńCzy to znaczy, ze potrafilby zagrac na cymbalkach? Gdyz marze o grze w duecie.
UsuńOn umie grac tylko w badmintona pustynnego. Ale może śpiewać.
UsuńEhhh... no dobra, ujdzie od biedy.
UsuńNiech ktoś mi też poda szklankę z fotonami, cito!
OdpowiedzUsuńTymczasem mimo zaawansowania cywilizacji osiem razów mądrzejsi naukowcy nadal noszą tobołki, touche.
Grzebień w tobołku nadaje mu rys humanistyczny i ciepły ludzki odcień. Np. ta pognieciona notatka również pochodzi z tobołka.
Usuńwielbłąd Fibonacciego.
OdpowiedzUsuńżmija Archimedesa.
OdpowiedzUsuńPaaani, jesteś miszczem słowa! jakkolwiek zajmująca jest wszystkość tegoż, to "tą reklamówkę" przy intelektualizmie profdrhaba robi cały cymes! jestem twoją wielbicielką, choć ostatnio ospałam!
OdpowiedzUsuńW życiu bym nie powiedziała "tę reklamówkę"
OdpowiedzUsuń:D
(co Cię zbudziło ze snu wiosennego?)