pisane jako parodia, ale jak należy się do tego odnieść dzisiaj, to nie wiem
rondo
w tamtych dniach byliśmy tłumaczeni przez Barańczaka
Heaney, Frost, Hardy i reszta jak nieskomplikowana drużyna piłkarska
Cummings trzymał się z boku
przemierzaliśmy skupieni nasze
wewnętrzne korytarze których rytm
wyznaczał zawsze ten sam
zdezorientowany gazeciarz o
8 rano celnym łukiem
posyłający porcję liter na białych
na białym na białych
potem schło pranie
cały dzień czekałem
aż matka zdejmie zaogniający
mi widzenie łopot
białych skrzydeł ni to nadchodzących ni to
żebym mógł przejrzeć na oczy
zobaczyć że za zasłoną jest kwitnący krzak jabłoni
z tym krzakiem jabłoni przesadziłem, pierwsze zdumienie
kazało mi uwierzyć po raz kolejny
pamiętam cię, wielki przejrzały kabaczku
plon zbyt ciężki do zebrania
potem skupiony oglądam
przygody czarnobiałych kowbojów
dziadek nosi kapelusz z metką
"Międzyzdroje Moda Męska"
szorskie ręce. woda kolońska.
zdejmuje ten kapelusz i wiesza
na rogach jelenia a potem
"wicie rozumicie" bulgotały rury
zupa na kuchni i popiół
popiół z papierosa ścierany ze stołu
szybkim ruchem ręki
wirował w świetle
myślałem że to było po coś
mogę tak pisać
jeszcze długo
poznałem arkana składni i
pułapki popularnych metafizyk
444 wiersze
antologia poetów angielskich
XX wieku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Sądzisz coś o tym lub o tamtym? Uzewnętrznij się. (W pewnych granicach). (Czasem nie odpisuję, albo odpisuję po kilku latach. I takie tam) (Wiem że to nieadaptacyjne.)