Ja od razu podejrzewałam, że Wiesiek to swój chłop. To zacne wejrzenia krągłych oczek i ryj nie skażony wywrotowymi filozofiami. Wiaczesław, hmmm... To po dziadku?
To nie po dziadku tylko po tym płynie co oni piją z kieliszków. Jakaś woda ognista czy plazmowa. Tak, masz rację, Wiesiek nie jest skażony, to swój śfiniec.
Przyszła mi dziś do głowy taka perwersyjnie-szalona myśl, że gdyby się kiedyś (za pomocą cudu magicznej teleportacji lub ewentualnie przepięć w obwodach internetu ?) spotkały te świnie co robią chrumx z tymi kosmicznymi kotami od diabła-w-buraczkach, to byłoby to jeszcze bardziej surrealistyczne niż spotkanie Trump-Kim :-) Rozmarzyłem się ...
Uwaga miażdżąco celna! Ale ale - czyż ta immanentna trudność skomunikowania się - brontozaura z mrówką, artysty z odbiorcą, młodzieńca ze starcem, że nie wspomnę o odrębnie wyewoluowanych cywilizacjach kosmicznych - nie jest w top 10 najbardziej fascynujących problemów dostępnych w uniwersum ? Chociaż w tym wypadku to myślę, że sama możliwość zetknięcia się z obcym światem wprawia stykającego się w zachwyt godny sportretowania. Mówiąc wprost - świnie nie muszą gadać z kotami, żeby było pięknie (vide - "wujek Matt z podróży").
Zetknięcie się mojego świata ze światem pana Automata też pouczające i wprawia w zachwyt (vide ilość i jakość znaków). Ale aluzja "wujek Matt z podróży", nawet googlowana, nic mi nie mówi.
Koleś od "Ulicy sezamkowej" i "The Muppet Show", niejaki Jim Henson, stworzył kiedyś taki uroczy serial "Fraggle Rock" - też lalkowy. Tam właśnie występuje wspomniany Wujek Matt z Podróży (który przegracza granicę światów właśnie). Ten serial stał się częścią kodu kulturowego mojego pokolenia, czyli zaraz obok "Żwirka i muchomorka", "Czterech pancernych" i "Seksmisji" (https://pl.wikipedia.org/wiki/Fraglesy).
jeeeżi, jednym z większych życiowych moich osiągnięć jest to, ze udało mi się zobaczyć nawet ostatni odcinek fraglesów, w którym pan sproketa w końcu ujrzał je, ach, jakaż to była radość! :D
Faktycznie była to ogromna ulga - niemal tak duża, jak gdy w ostatnim odcinku "The Wonder Years" gdy Winnie w końcu całuje się z Kevinem ;-) Pan Sproketa jest zresztą zupełnie kapitalną postacią - w końcu przecież osoba najwyraźniej samotna i żyjąca zasadniczo na obrzeżach społeczeństwa, poza tym mająca lata młodości już dawno za sobą, ale przecież wypełniona takim ... yyy .. entuzjazmem samotnego żeglarza ?
Sądzisz coś o tym lub o tamtym? Uzewnętrznij się. (W pewnych granicach). (Czasem nie odpisuję, albo odpisuję po kilku latach. I takie tam) (Wiem że to nieadaptacyjne.)
Ja od razu podejrzewałam, że Wiesiek to swój chłop. To zacne wejrzenia krągłych oczek i ryj nie skażony wywrotowymi filozofiami.
OdpowiedzUsuńWiaczesław, hmmm... To po dziadku?
To nie po dziadku tylko po tym płynie co oni piją z kieliszków. Jakaś woda ognista czy plazmowa. Tak, masz rację, Wiesiek nie jest skażony, to swój śfiniec.
OdpowiedzUsuńPrzyszła mi dziś do głowy taka perwersyjnie-szalona myśl, że gdyby się kiedyś (za pomocą cudu magicznej teleportacji lub ewentualnie przepięć w obwodach internetu ?) spotkały te świnie co robią chrumx z tymi kosmicznymi kotami od diabła-w-buraczkach, to byłoby to jeszcze bardziej surrealistyczne niż spotkanie Trump-Kim :-) Rozmarzyłem się ...
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł. Z tym że nie wiadomo po jakiemu mówią koty od diabła-w-buraczkach, i kto miałby tłumaczać...
OdpowiedzUsuńUwaga miażdżąco celna! Ale ale - czyż ta immanentna trudność skomunikowania się - brontozaura z mrówką, artysty z odbiorcą, młodzieńca ze starcem, że nie wspomnę o odrębnie wyewoluowanych cywilizacjach kosmicznych - nie jest w top 10 najbardziej fascynujących problemów dostępnych w uniwersum ? Chociaż w tym wypadku to myślę, że sama możliwość zetknięcia się z obcym światem wprawia stykającego się w zachwyt godny sportretowania. Mówiąc wprost - świnie nie muszą gadać z kotami, żeby było pięknie (vide - "wujek Matt z podróży").
OdpowiedzUsuńZetknięcie się mojego świata ze światem pana Automata też pouczające i wprawia w zachwyt (vide ilość i jakość znaków). Ale aluzja "wujek Matt z podróży", nawet googlowana, nic mi nie mówi.
UsuńKoleś od "Ulicy sezamkowej" i "The Muppet Show", niejaki Jim Henson, stworzył kiedyś taki uroczy serial "Fraggle Rock" - też lalkowy. Tam właśnie występuje wspomniany Wujek Matt z Podróży (który przegracza granicę światów właśnie). Ten serial stał się częścią kodu kulturowego mojego pokolenia, czyli zaraz obok "Żwirka i muchomorka", "Czterech pancernych" i "Seksmisji" (https://pl.wikipedia.org/wiki/Fraglesy).
Usuńjeeeżi, jednym z większych życiowych moich osiągnięć jest to, ze udało mi się zobaczyć nawet ostatni odcinek fraglesów, w którym pan sproketa w końcu ujrzał je, ach, jakaż to była radość! :D
UsuńFaktycznie była to ogromna ulga - niemal tak duża, jak gdy w ostatnim odcinku "The Wonder Years" gdy Winnie w końcu całuje się z Kevinem ;-) Pan Sproketa jest zresztą zupełnie kapitalną postacią - w końcu przecież osoba najwyraźniej samotna i żyjąca zasadniczo na obrzeżach społeczeństwa, poza tym mająca lata młodości już dawno za sobą, ale przecież wypełniona takim ... yyy .. entuzjazmem samotnego żeglarza ?
UsuńUjmuje mnie zwłaszcza ryjek o potrójnym nozdrzu. No i rzecz jasna idea porozumienia ponad podziałami.
OdpowiedzUsuńHa! Dobrze zauważyłaś, bo ja tylko rysowałam i nie zauważyłam, chrumx! (potęga analogii)
Usuńwiedziałam, że ma jakoś na piąte, wyglądał od razu, jak jakoś tak patrzył spod ucha czasami stojąc en face z profilu!
OdpowiedzUsuńW wersji reżyserskiej on miał to mówić leżąc pod stołem. Ale jakoś wytrzymał. Dzielny jest.
OdpowiedzUsuń