Teatrzyk Niebieska Kóra (nie mylić z!) ma zaszczyt odstawić:
Restauracyjka za siedmioma krasnoludkami
czyli poemacik oszczędnościowy dla ubogich portfelem i bogatych w tetamto drugie,
występują:
Księżyc - z odgórnych ustaleń wynika: ciało niebieskie okrążające - w tej roli Jenowefa Śzczypiór - potwór w wielkim stylu na sceny globalne
Kelner - stara kaprawa łajza
Zamiatacz - młodzieniec cud urody, acz występny
Jan Mincglaj i synowie - aprowizacja poboczna, przystawki śledziowe
Herr Pietrucha - osłanianie własną piersią, nalewki, oświetlenie
Boćwina Śzwagra (w tej roli spóźniony Boniczesław Gąbiński) - nieustalone zasługi
Reperkusja Ścibożak - podobno "zna się na alkoholach i przemijaniu"
Tadeusz Pan - gra na harmonijce usznej, duża swoboda w obejściu
Parada Atrakcji - młodzi ambitni ze skoliozą
Niewidzialny Koń - figura symboliczna w tej roli na zastępstwo Grzebysław III, we środy Bolesław Chrobry ex nihilo jak dojedzie
Wieloryb Zuzio - popularny autor pamfleciku o siedmiu wróbelkach
Krasnoludki - figura retoryczna dostępna po zalogowaniu
Sceneria typu ekspresjonizm niemiecki realizowana przez dekoracje zamiarowo krzywe i pomalowane w ciupasy. W roli Konferansjera przekrwiony wnuczek Edgara Allana, wczepiony sam w siebie. Na białych prześcieradłach cienie dużych pająków. Zamiast deszczu: wódka!
ZAMIATACZ (zamiata i śpiewa)
Restauracyjka na końcu świata
sialalala
mała restauracyjka do której księżyc wpada czasem
na parę głębszych
KSIĘŻYC
(wpada)
no to chlup!
SZEF W KUCHNI
(uwija się)
szynka a'la ser
na żer starych skner
-- parter!
wytworny kugiel-mugiel
dla pani z wodobrzuszem
-- piętro
drugie!
dewolaj cud urody
ozdoba twej wątroby
-- piętro
sznaste!
kotlecik jedzą dzieci
słoneczko dzieciom świeci
-- level
trzeci!
PANI Z PUKLEM A'LA WCZESNY WYSPIAŃSKI
Coś mi tu pływa w talerzu!
Kelner!
KONFERANSJER
Albowiem drodzy państwo, tak,
bywają dni gdy coś nam pływa w talerzu.
Jeśli to dyzyntyria, to niebawiem pierwotna potęga dobra wywróci nam kosmki na lewą stronę.
Jeśli to febra nizinna, losem naszym jest majaczyć i odstręczać na salonach.
Jeśli to koklusz, będziemy nieprzyjaźnie spoceni i niechętni zabawom.
To na pewno koklusz.
Moja ciotka miała koklusz i wujek poił ją herbatą z rumem.
Ale to niepotrzebna dygresja. Zwątpiłem w sens swojego istnienia. Przestaję.
(przestaje)
KELNER:
Czym mogiem pomóć?
PANI Z TYM CZYMŚ
W mojej zupie jest kelner.
KELNER:
W takim razie jest już pani obśłużona a ja frunę ku nowym wyzwaniom.
Żegnaj, Galateo. Mam nadzieję że jutro otworzy przed nami swe kojące macki.
WIELORYB ZUZIO
Kapciem go, kapciem!
PARADA ATRAKCJI
Towarzyszu
gdy ziąb zacina
gdy mróz zawiewa
czytaj Tacyta
ochraniaj oocyta
panie, ten kanarek nie śpiewa
WZRUSZONY DO IMENTU
(majestatycznie opadając z sufitu)
Czym bowiem byłaby rozrywka w tym "najweselszym z baraków", gdyby nie Chądzysław Bożeucho i jego rymowane ścipióry które towarzyszyły nam od narodzin do zejścia. Śpiewaliśmy je, recytowaliśmy je spłonionym kochankom w kuchennym kredensie, nuciliśmy je wracając z czwartej zmiany nocnym autobusem. One były z nami a my byliśmy nimi. Łza się kręci i spada na ciastko z kremem waniliowym. Zaśpiewajmy razem, ten ostatni raz, "Hymn przemoczonych". (łka i śpiewa, przemaczając się dodatkowo w tzw. gratisie)
deszcz pada deszcz
na łysinę i na koleinę
na paździerze i na wódkę w proszku
na nasze życie szare życie
co ucieka po troszku
na nasze widoki marne
na naszą szarość dusz
pada deszcz mokry pada
więc przytul się do psa sąsiada
nie naprawim tego
nie wysuszym tego
będziem żyli
od pierwszego
do pierwszego
od pierwszego
do pierwszego
(przypadkiem z innej jaźni)
a bo ja jestem wesoły drań
wesoły drań
w odzieży mam sznyt a w oczach błysk
zanętę dla ponętnych pań
nadzieją się nań
(cenzura)
koniec aktu I
(upływa w atmosferze wzajemnych oskarżeń i przerzucania odpowiedzialności)
Akt II
MAŁA DZIEWCZYNKA (usmołowana)
To ja, węgiel. Węgiel to nasza czarna skała w której rzeźbimy wspólną świetlaną przyszłość.
To węgiel naszych ojców i naszych braci, nasze brzemiono i nasze skrzydło.
To węgiel! Jam węgiel!
ZAMIATACZ
Diabli nadali. Do stu tysięcy kartaczy. Do dwóch miliardów sparszywiałych sardynek.
Jakem faraon tego przybytku. Program ideologiczny we czwartki. Program rozrywkowy we środy. Czy to tak trudno spamiętać?
(przełancza)
SZEF W KUCHNI
Dziś polecamy jabłka!
Jabłka naostrzają apetyt, wygładzają wyściółkę żołądkową,
zapobiegają obstrukcjom.
Przeczucie Edenu, grzeszne i krągłe. Jabłko!
(tymczasem)
PAN Z WĄSEM AHISTORYCZNYM
Poczułem strzałę Wenus. To silniejsze od nas wszystkich. Gdzie pani z puklem?
KELNER (smutno)
Odejszła.
PAN Z WĄSEM AHISTORYCZNYM
Ach. To z mojego powodu, prawda?
KELNER
Nie, pana wtedy jeszcze tu nie było. Trzymajmy się faktów.
Najpierw przystawka, potem zupa. Na końcu deser.
W tej kolejności świat został stworzony.
PAN Z WĄSEM AHISTORYCZNYM
Aha. Pragnąłbym w takim obrocie sprawy zakąsić coś na pocieszenie serca drogą via żołądek. Pan rekomenduje?
KELNER
wichry sosu pomidorowego w objęciach buraczka
pulpetów wzgórza na horyzoncie
smutny sen o ziemniaku
życie upływa
PAN Z WĄSEM AHISTORYCZNYM
Och. Pan jest poetą. Proszę mi tego nanieść po samą powałę. Będę jadł.
(zakansza)
KELNER
zmierzwionym kundlem jestem
ale dusza ma na szczytach
płomień mój
wieczny
koniec aktu II
akt III
WSZYSCY RAZEM
jedz jabłka
dopókiś młody
jedz jabłka
dodają urody
bez jabłek życie jest szarą renetą
bez jabłek, panie, wszystko to nie to
skarbnica, lica, słonica
bo po co piosence zwrotka
gdy wystarczy rymu
wyleniała szczotka,
jedz jabłka.
Atencja!
Dyrekcja pragnie zawiadomić że akt III zakończył się nieplanowaną demoralicją sali widowiskowej i turbowaniem niewinnych. Dlatego zatem akt IV z przyczyn nie odbędzie się. Za bilety nie oddaje się. Osiołki ręczne i koromysła należy odebrać z szatni niezwłocznie. Zabrania się. Nie udziela się.Na pytanie nie odpowiada się w godz. 10-16. W pozostałe dni robocze pytania też nie. Księżna Skarg i Zależeń do dyspozycji szanownych dostępna u ciecia. Cieć dostępny na bramie. Innego końca świata nie będzie. Odmaszerować.