naukowczyni, dramaturżka, antropolożnica Hanna Hrząśzcz-Śzwarceniger rozmawia z dr Susłem Rambo, doktorem nauk cybertranskulturowych, adiunktem na Wydziale Pasteryzowania Idei, Uniwersytetu Przetworów Leśnych, Konfitur i Dżemów z Owoców Sezonowych
Siedzimy w tej kawiarni, a widziałeś te szyby?
Zaparowane. To woda jest. Woda w stanie trybalnym.
Słyszę kapanie. Co to oznacza?
To znaczy że łamiesz prymat percepcji wzrokowej uaktywniając inne magistrale.
Tę strategię wykorzystują też polujące wiewiórki.
Słyszę też autobusy. Takie "brum-brum". Co to o nas mówi?
Autobus jest przestrzenią nieoswojoną i zarazem przestrzenią totalną.
Masz na myśli to, że wysiada się tylko na oznaczonych przystankach?
Też. I z perspektywy autobusu wyraźniej widać opozycję między byciem w pokoju a byciem w łazience.
W autobusie łatwiej myśleć w kategoriach passenger thinking. Bycie w pokoju nie nastręcza takich spekulacji. Aczkolwiek w łazience czas inaczej płynie. Łatwiej się zagapić, przegapić, wdepnąć w pranie.
Czy czas-utracony-w-łazience wiąże się jakoś z geometrią czarnej dziury?
Nie wiemy dokładnie. W miejscach niedokładnie uszczelnionych mogą pojawić się osobliwości, pewne nieciągłości płyt kartonowo-gipsowych.
Poza tym w łazience jest wilgotno, może tam nawet być pleśń.
Boimy się pleśni.
Tak, pleśń to kulturowy archetyp pomostu między nieorganicznym a organicznym, między budzącym grozę bytem-ze-ściany a pierwotnym imperatywem wzrostu wykładniczego w którym wyraża się życie. Pleśń to zarazem Inny, ślepa plamka w centrum naszego doświadczenia. Inny jest inny to znaczy nie-taki-jak-my i to jest punkt wyjścia uniwersalnej polaryzacji. Z tej biegunowości wychodzi cała nasza kultura. Orientujemy się przeciw pleśni żeby wyznaczać fundamenty naszej tożsamości, osiedlić się w sobie. Powtarzając za Platonem: "nie jestem kimś innym i to mnie dręczy, niczym wesz".
To chyba niedokładny cytat?
To taka moja paralaksa. Ale chcę powiedzieć że gdy doznajemy poczucia zaskoczenia, odkrywając że kupiony przedwczoraj pomidor niespodziewanie pokrył się mikroskopijną siateczką obcych, wtedy nasze jestestwo jest przeszywane pierwotnym impulsem wstrętu przed "tym ohydnym". "To ohydne" jest wyzwaniem, bo nie przychodzi z instrukcją obsługi.
...jak aplikacja w smartfonie.
No właśnie. Wydarza się akt dematerializacji pomidora jakiego znaliśmy wczoraj i jego transformacji w aforemną superkulturę anty-bytu. To jak w komedii Moliera - "Przysiągnę, że to ma oczy!". Ale moje dziecko powiedziałoby już "łapka w górę". Ona nie ma tego szacunku dla tego co było, ona cała jest w tym co jest.
Mam kontakt z młodzieżą i oni już inaczej myślą. Ściskają te swoje telefony jak moja prababcia modlitewnik, a po zajęciach zadają dodatkowe pytania, szarpią mnie za rękaw, gryzą aparatami ortodontycznymi. Widać ten ich ogromny apetyt na wiedzę.
Możliwe że to im przynosi sekularne ukojenie irreligijne, ten kontakt z totemicznym obiektem o funkcji metakomunikacyjnej. Zwróć uwagę jak wiele mają wspólnego: macierz, macica, Mackintosh. To wszystko są słowa z tej samej genetycznej matrycy. Pamiętasz co Ewa zerwała z drzewa w raju?
Na studiach uczyli nas, że to był pomidor. Ja też zawsze przy pomidorach jestem smutna, bo boję się że trafi mi się jakiś podgniły.
Ten bergmanowski spleen to game over dla non-users. W sensie dla tych użytkowników warzyw którzy przyzwyczaili się do supermarketowego jedzenia i nie wiedzą że pomidor też musi mieć przestrzeń żeby się wygdakać.
Czyli dajemy pomidorowi prawo do pleśni?
Życzyłbym sobie.
Natomiast pleśń w rogu pokoju bywa emanatem przyziemnej wzniosłości, wtedy jest to pleśń oswojona, "nasza".
Łatwo przyzwyczajamy się do pleśni jeśli uznamy że jest po naszej stronie.
Jak np. w serach?
Algorytmiczny model wzrastania pleśni jest bardzo podobny do schematu tworzenia się sieci kontaktów na facebooku. Jeśli można wyciągnąć dane z bazy danych, to dlaczego nie wyciągnąć tych samych danych z grzybni i pozwolić sieciom neuronowym działać. Sztuczna inteligencja już niedługo będzie sterować naszą dietą. Teraz to ty wybierasz jedzenie, ale w przyszłości to jedzenie będzie wybierać ciebie.
Problem w tym, jak zakodować problem. Dla sieci neuronowej jestem tylko zbiorem danych. Ciężko się przestawić na taką perspektywę.
No właśnie. My mamy już jeżdżące roboty które zbierają kurz, ale na przykład moja babcia nadal zbiera kurze szmatką.
I zgadnę, że nie ma facebooka?
Tak. Większość jej interakcji przebiega w trajektorii analogowej. A przecież współczesny świat jest na wpół zanurzony w świecie wirtualnym. Pięknie o tym pisze James Chrlbdgrchlzgtzky (francuski filozof społeczny i teoretyk biomasy), że to co realne rozmacza się w tym co nierealne. Każdy na pewno moczył sobie kiedyś herbatniki w mleku. Z rzeczywistości robi się wtedy tego taka pulpa, łatwa do połknięcia. To naturalne, już człowiek prahistoryczny chciał sobie ułatwiać.
No bo co będzie sobie utrudniał! (śmiech)
Człowiek prahistoryczny nie był taką głupią małpą, jak to się powszechnie uważa. To wszystko są schematy poznawcze w których ugrzęźliśmy - że jaskiniowiec to tylko z maczugą latał. Ale tam jest pełno przykładów że była tam zaduma i wrażliwość na zachody słońca.
Wróćmy do naszych czasów. Będziemy mieć łatwiej czy trudniej?
Ja mam taką hardkorową zajawkę, że w przyszłości wszyscy ludzie będą mieli komputery z sera pleśniowego. Że pleśń odwali za nas całą robotę, a my będziemy mieć wtedy czas na chodzenie do kina i na wycieczki.
Myślisz że już w tym stuleciu?
Może tak. Zobacz, wysłaliśmy sondę do Marsa, a Wenus jest tylko kawałek dalej. I bliżej słońca jest cieplej. Tam można mieć inspekty, można tworzyć spółdzielnie hodowli jarzyn. Udało się to w północnym Maroku na eksperymentalnych farmach, uda się i tam.
Ty w swojej pracy stoisz raczej po stronie tego pomidora?
Ja zajmuję się bytem społecznym, przejawem zbiorowego ducha tłumaczonym na misterną sieć zależności. Mój białkowy interfejs nie pozwala mi na więcej, ale gdybym był np. pieczarką to myślę że zajmowałbym się tym samym.
Podrapać cię po pleckach?
Nie jestem zalogowany. O tym się tyle nie mówi, ale równolegle do prac nad sztuczną inteligencją prowadzone są prace nad sztuczną głupotą i to jest o wiele trudniejsze wyzwanie. Mówię tu o terminach takich jak algorytmy pomylone, modelowanie dyletantyzmu czy idiotomika kwantowa. Jeśli wszystkim kierować będzie sztuczna głupota, to sztuczna inteligencja zajmie niszę cywilizacyjną, taką jak szachy czy ziemniaki.
I każdy będzie miał swobodny dostęp do warzyw?
Oczywiście. Musimy tylko zebrać się w sobie i przysiąść fałdów. Korzystać z doświadczeń przyszłych pokoleń i z nadzieją patrzać w horyzont wydarzeń.
(czytelnik ma w zasadzie dwie możliwości: albo podjąć wątek i dopowiedzieć coś w konwencji, albo przyznać wprost, że czytając śmiał się, gdy padły słowa "nie jestem zalogowany" już ryczał, a przy "sztucznej głupocie" kwilił).
OdpowiedzUsuńNo własnie :) Więc ja tez przyznaje wprost, ze.
UsuńOraz ze poziom satysfakcji przekroczył skalę i wybił w kosmos.
Dodam jeszcze, że "nie jestem zalogowany" ma w założeniach projektowych nieporozumienie czwartego stopnia tzw. "pozaziemskie", rezultatem którego jest, że jedna ze stron ma wyraz twarzy jak pies pieseł.
UsuńNie znam się, ale wygląda że czytelnik przeżył temporalną semikatartyczną pozytywną transformację regresywną.
OdpowiedzUsuńjesteś zjawiskiem, Emilio
OdpowiedzUsuń:))
mnie też na studiach uczyli nas, że to był pomidor, ale na szczęście to były fajne studia :D
i pewnie też że eskimosi mają więcej określeń na kolor śniegu.
UsuńTkwię w stuporze oraz pokłonie. Mogłabym, co najwyżej, podrapać po kostkach.
OdpowiedzUsuńChyba nie mam argumentów.
Usuń