wtorek, 28 marca 2017

made in japan


obrazek


pan na tą chwilę stary i garbaty
kupił na wiosnę
plastikowe kwiaty
niesie

rozbuchana młodzież 
z długą datą przydatności
na przejściu dla pieszych
się cieszy
nie wiem z czego

rozmaite strzygi
w nadrzecznych krzaczorach
na nie też przyszła pora
na nie przyszła pora
i łabądź

niebawem też tobie
jakoś gdzieś się wyśni
że jest sens w bezsensie
tak jak pestka w wiśni


piątek, 24 marca 2017

Qwerty


poniedziałek, 6 marca 2017

Konceptua



Obiecałam sobie, że to będzie ostatnia książka popularnoen o fizyce kwantowej, jaką przeczytam, i więcej nic nigdy. Aż tu nagle, brakująca część układanki, jak grom z błękitnookiego nieba:


Jeśli nie wiadomo, to mogłoby się to nazywać z większym rozmachem, bez żadnego uszczerbku dla czegokolwiek, np. "kalafior Mojżesza", "materializm dialektyczny" albo choćby "funkcja kalafiorowa". Przykłady: "Powyższa własność znana jest właśnie pod taką nazwą: jako redukcja kalafiora Mojżesza..."; "Elektron znajduje się w stanie będącym superpozycją funkcji kalafiorowej..."; "kalafior Mojżesza rozciąga się w całej przestrzeni..."; "nielokalność (...) wywodzi się z samej natury funkcji kalafiorowej...", itd.

To mi się nieco kojarzy z kapustą [link]. Może któryś z nich (fizyków w latach 20 XX wieku) przybył z przyszłości, albo z kosmosu. 
(czytałam jakąś anegdotkę o tym jak jakiś fizyk szedł za drugim fizykiem, który był tak genialny, że ten pierwszy, gdy ten drugi przyspieszył kroku i zniknął za zakrętem korytarza, pomyślał odruchowo, że pewnie ów ma jakieś dodatkowe umiejętności pojawiania się i znikania, będące naturalną konsekwencją jego pozaziemskiego pochodzenia.)

Książkę polecam. (Kwanty, przewodnik dla zdezorientowanych, Jim Al-Khalili)