poniedziałek, 6 marca 2017

Konceptua



Obiecałam sobie, że to będzie ostatnia książka popularnoen o fizyce kwantowej, jaką przeczytam, i więcej nic nigdy. Aż tu nagle, brakująca część układanki, jak grom z błękitnookiego nieba:


Jeśli nie wiadomo, to mogłoby się to nazywać z większym rozmachem, bez żadnego uszczerbku dla czegokolwiek, np. "kalafior Mojżesza", "materializm dialektyczny" albo choćby "funkcja kalafiorowa". Przykłady: "Powyższa własność znana jest właśnie pod taką nazwą: jako redukcja kalafiora Mojżesza..."; "Elektron znajduje się w stanie będącym superpozycją funkcji kalafiorowej..."; "kalafior Mojżesza rozciąga się w całej przestrzeni..."; "nielokalność (...) wywodzi się z samej natury funkcji kalafiorowej...", itd.

To mi się nieco kojarzy z kapustą [link]. Może któryś z nich (fizyków w latach 20 XX wieku) przybył z przyszłości, albo z kosmosu. 
(czytałam jakąś anegdotkę o tym jak jakiś fizyk szedł za drugim fizykiem, który był tak genialny, że ten pierwszy, gdy ten drugi przyspieszył kroku i zniknął za zakrętem korytarza, pomyślał odruchowo, że pewnie ów ma jakieś dodatkowe umiejętności pojawiania się i znikania, będące naturalną konsekwencją jego pozaziemskiego pochodzenia.)

Książkę polecam. (Kwanty, przewodnik dla zdezorientowanych, Jim Al-Khalili)




13 komentarzy:

  1. Musze przeczytac, uwielbiam takie ksiazki! :D
    Tak samo pisza w tych o kosmosie: ze jest w nim to i tamto, ze czarna dziura zachowuje sie tak a nie inaczej, ze czarna materia ma takie a takie wlasciwosci, materia pochodzi z tego miejsca a promieniowanie z tego - a potem, po 300 stronach, uczciwie mówia, ze to tylko domysly.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam, w tej jest naprawdę znakomita relacja między wiedzą autora a niewiedzą czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  3. dwa pierwsze sezony są świetne, ale trzeci wyraźnie "siada".

    OdpowiedzUsuń
  4. racya co do funkcji, kiedym douczała się u mojej siostry (niezżyjącej już niestety, względnie) i jej męża (żyjącego, względnie, bo bezwzględnie brzmi okrutnie) do egzaminu z fizyki kwantowej, siostra, która pisała magisterium z równania szredingera stanęła nade mną, a to trudne było, bo był z niej kurdupel, ale charyzma jej sięgała 2m, to ją ratowało, zatem stanęła i gromkim głonesm rzekła, gdym wiła się w niezrozumieniu - asiek, fizycy nie rozumieją tego równania, co ty się tak wijesz... : ]
    amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. głosem*, głones zostawiała do przywoływania człowiec :]

      Usuń
    2. NO WŁAŚNIE. Człowiek się wije i próbuje sobie wyobrazić coś czego nie można się sobie wyobrazić (chyba że ma się apparatus matematyczny jako przystawkę mózgową). To już nawet boga można sobie wyobrazić - facet z brodą na tronie albo kula białego światła poprzedzona tunelem.

      Usuń
    3. no akurat nasz ratuje to, że mamy aparatus mathematicus niestety po tatku. taka ponura spuścizna : |

      Usuń
    4. ale za to po mamci mamy radosną niefrasobliwość! :]

      Usuń
  5. Co ty nam jakiegoś dżihadystę rekomendujesz, jestem zdezorientowana, yy.
    Zwłaszcza że autor zdaje się niewiele wiedzieć.

    Na razie czytam 'Informację' Gleicka, a konkretnie ten rozdział gdzie budują ze śrubek i zębatek maszynę do różniczkowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Przemóż się. Przemognij.)

      A James-GLeick-w-cokolwiek-wierzy to ma tę umięjętność syntezy zjawisk, która sprawia że.

      Usuń

Sądzisz coś o tym lub o tamtym? Uzewnętrznij się. (W pewnych granicach). (Czasem nie odpisuję, albo odpisuję po kilku latach. I takie tam) (Wiem że to nieadaptacyjne.)