wtorek, 4 kwietnia 2017

Bezdroża i kurniki - próba analizy przestrzeni wykluczonych




Nota edytorska


Esej "Bezdroża i kurniki - próba analizy przestrzeni wykluczonych", a zwłaszcza język jakim ów Esej został napisany, był dla Nas olbrzymim wyzwaniem edytorskim, redaktorskim i poznawczym. Niektóre decyzje Wydawcy wymagają wyjaśnienia:
Emilia Prasoł nierzadko pomija przecinki lub stosuje je niezgodnie z obowiązującymi zasadami pisowni. Nadmiarowe przecinki zostały usunięte, zastąpiono je gwiazdkami odnoszącymi się do odpowiedniego przypisu umieszczonymi w Spisie Przypisów na końcu książki. Usunięte apostrofy zastąpiono dwiema gwiazdkami, a w szczególnych przypadkach trzema lub czterema, które zostały opisane w osobnym Aneksie do Spisu Przypisów.
Poprawione błędy składniowe i ortograficzne wyróżniono kursywą, a błędy z wydania z 1968 roku, które Wydawca zdecydował się pozostawić, oznaczono krojem bold z podwójnym podkreśleniem, uzupełnionym dodatkowym komentarzem Terminatora Gołąbka w Uwagach na końcu każdego rozdziału. Uwagi od Tłumacza sygnalizowane są w tekście za pomocą pomarańczowych kwadracików, tworzących spójny rytm z numeracją stron parzystych, które z niewiadomych powodów zostały w druku obrócone o 180 stopni w stosunku do krótszego boku książki. Z tych samych przyczyn odstąpiono od układu z wydania niemieckiego z 1832 roku, a skupiono się na uwydatnieniu walorów tekstu, które zostały zatarte w poprzednim polskim wydaniu (choćby przez błędne tłumaczenie "ryżu" jako "reżimu").




Od Redaktora

Zgodnie z opinią Marcello O'Ngtila wyrażonej w jego Medytacjach z 1975 roku (wydanie francuskie poprawione), możliwość poprowadzenia analogii między dowolnymi zjawiskami lęgła u źródeł rozkwitu współczesnej refleksji humanistycznej. Z tego utopijnego porządku wyłania się atypowa atopia, czyli zwolniona z wymogów dyskursu postmodernistycznego quasi-realna sytuacja wirtualnej materializacji miejsco-czasu w którym zachodzi cykliczna realizacja powtórnej trawestacji epifenomenu "odczuwania świata" (chciałoby się powiedzieć hipertrawestacja), rozumianego/rozumiana jako pajęczyna połączeń semantycznych, miraż, dywan, tęcza, krosno, wazon, garaż symboli nieużywanych, coś co zakłamuje "istniejący" nie-porządek poprzez swoje istnienie "w poprzek" zaistniałego Ordnung, hierarchii znaczeń bez nadbudowy, syntezy bez tezy lub jej przeciwieństwa. Owa swoista "swoistość" ma gorzki posmak nad-wiedzy narratora będącego zawsze obok-świata a nawet tuż-obok-świata. Tam gdzie tuż-obok-świata spotyka nie-nazwane tam wykwita, niczym plama ropy z tankowca, chmura przeciw-projekcji ku miejscu-za-miejscem. To co oswojone jest oswojone, a zatem nie gryzie. To co gryzie nie jest oswojone i dochodzimy tu do paradoksu: jak sprawić by było odwrotnie.



Słowo wstępne

prof. dr hab. Krzaczysław Aldebaran-Zając
autor m. in. "Zarys przekroju postnowoczesnego ducha", "Lolita 2",  "Czarodziejska góra 2", "Pan Tadeusz 2", "Pan Tadeusz 3", "Triumf makaków - jak stawał się człowiek", "Zebra nicości", "Dysmorfie kości szczękowej niektórych", "Rozhowory godowe w latach 15612-1722" 

Jesteśmy ssakami. Arystoteles - mądry facet, filozof, podwalina - też był ssakiem. Czy wpłynęło to na jego poglądy? Z pewnością. Nie czytamy starożytnych, oni są jak chleb razowy - pożywni, ale zdrowi. Może nawet tak lepiej. Dla nas i dla nich. Ważny jest moment. Ta chwila. Ta chwila która się dzieje. A do tego jeszcze smog. Jasne, można latami czytać Schopenhauera zamiast Konopnickiej. Każdego jednak, kto chciałby wpisać się w krytyczny dyskurs, zaleje fala hejtu. Czy mam rację? Raczej nie. Albo tak. Warto się zastanowić - o czym ja mówię. To jest ważne. Ale może jest coś więcej. Platon nosił luźne sandały, pił wino z górskich winnic i nie wiedział co to żarówka. My to wiemy. Ale czy był odosobnionym przypadkiem? Zapewne nie albo tak. Czy współczesna technologia nas zmieni? Czy wyrosną nam ręce na plecach? Niewykluczone. Steven James ma na ten temat inne zdanie, według niego "erozja procesu myślenia krytycznego podobna jest w swej istocie od erozji powierzchni żujących zębów stałych hipopotama"; tam, gdzie odwieczne siły tarcia (w rozumieniu Markusa Edenberga), in absentia "pożywnych pokarmów", działają na podmiot żujący (za Archimedesem) zamiast na esencję zrozumienia, tam przedwcześnie zużywa się to, co zostało przez owo prawo ewolucji zaprojektowane do innych celów.



Od Autorczyni

Tekst który dociera do Państwa z pewnym opóźnieniem jest robaczywym owocem moich przemyśleń z lata 2229,5 roku i zimy 1983, kiedy to miałam okazję spędzić magiczny tydzień w górskiej chatce u brzegu jeziora Tanganika w dystrykcie uralskim podczas mojej wizyty w Chinach w 1987r. Tam zrodziły się pierwsze podrygi zarysu idei, które później zostały wyartykułowane w esejach tworzących zbiór "Transcendencja albo mutacja - wybór należy do ciebie" (wydanych nakładem wydawnictwa Regresja). Chciałabym podziękować Uniwersytetowi Przemysłowo-Humanistycznemu w Zabrzu i Ciechocinku za nieustanne wsparcie, Molly i Fillippowi z wydawnictwa Regresja za cenne uwagi i opiekę na etapie konspektu. Podziękowania należą się także Johnowi, Mary, Jamesowi, Li, Humbertowi H., Pitagorasowi, św. Mikołajowi Kopernikowi, Ernestowi Ruthefordowi za eksperymentalne potwierdzenie istnienia jądra atomowego, Chińskiej Zupce, Jimu Morrisonu z The Doors, Serowi, Przecierowi Pomidorowemu, Kilogramowi Ziemniaków, Brokułom, Bono z U2 za wnikliwą korektę, Harremu Albinosowi Merry Christmas za wsparcie przy składzie i produkcji, Zakładom Produkcji Wafelków w Mławie za wszystko, królom Polski od Mieszka Pierwszego II do Bolesława Leśmiana z wyłączeniem Władysława Chromodynamicznego, Architektom Wielkiego Wybuchu, Przenikającej Wszystko Wiecznej Miłości, Kuli Białego Światła, Nadjaźni Bytu, Praprzyczynie Wszelkiego Ducha, wszystkim którzy użyczali mi Długopis gdy zapomniałam go zabrać z domu oraz Cząsteczkom Wody - za to że wszyscy tu jesteśmy.



Bezdroża i kurniki - próba analizy przestrzeni wykluczonych


Biegłem brzegiem plaży
i zbierałem hamulce
milczące, bolesne, trwałe

autor nieznany, Japonia, II poł. XIV w.


- Kubusiu Puchatku, wiesz że zgubiłem czapkę?
- Nie martw się, na pewno się znajdzie.

Wincent Gog, Eseje IV





Humanistyczna wykładnia tych kaloszy nie do końca wypiera z podświadomości wyparte schematy odrazy i lęku przed błotem które artysta i zarazem odtwórca mitologii rozumie jako samo-konstytuujący się symbol rozkładu biologicznego i wspólnej, "ogólnoludzkiej" "macierzy", będący jak również do tych macierzy "powrotem" i jednocześnie "symbolem" "powrotu". Ta dwufunkcyjność narracji ma swoje odbicie w obsadzie: staremu szewcowi odpowiada jego alter ego w postaci łabędzia, a patriarchalna figura Pułkownika przesycona jest nieobecnością nienazwanego które przejawia się jako Strażnik Pustyni. Dorozumiana w tym miejscu symbolika wody jako substancji wodnistej, płynnej i mokrej ma za zadanie doprowadzić do końca powzięty przez autora zamysł przedstawienia drapiącego nas lęku przed nieznanym na tle archetypowych dramatów, jednak bez zwyczajowego popadania w niezamierzoną dosłowność. Groteskowa postać garbatej tancerki baletowej uosabia lęk przed przyszłym przemijaniem, którego finałem jest scena zdejmowania kaloszy w przedpokoju. Archaiczna siatka pojęć ma wspólną pulę genową, nie do końca oswojoną, ale błądząca po zaułkach umysłu zunifikowanego z uniwersum, podczas gdy nierozważnemu czytelnikowi rozwidlają się równoległe czasoprzestrzenie znaczeń, burzące dotychczasowe schematy myślowe oparte na opresyjnym getcie konfliktu między żeńskim a męskim, to jest widzianym tylko przez pryzmat prostej opozycji.
    Jeśli sytuujemy proces zdejmowania ubłoconych kaloszy na jednym krańcu kontinuum, a rytuał nakładania kapci na drugim, to otwierająca się pomiędzy czarna dziura zawieszenia kulturowych paradygmatów na przysłowiowym wieszaku na ubrania tworzy przed umysłem błądzącym swoistą pokusę sięgnięcia po sprawdzone schematy interpretacyjne, gdzie przestrzeń między oswojonym a nienazwanym równa jest w istocie nieodkrytym lądom czarnej materii rozumianym jako aksamitna czerń przedpokoju. Bohater, powracając do dziecięcego schematu gry w berka, halucynuje obecność swojej starej piastunki ewokując i zaogniając konflikt klasowy potęgowany przez nierozwiązywalny konflikt pokoleń widziany od środka i interpretowany od zewnątrz. Klucze do bramy ma tylko dozorca, scena jedzenia marmelady jest więc tylko preludium do kulminacyjnego tańca w kaloszach, w czasie którego to-co-niezakorzenione może przeistoczyć się w to-co-zakorzenione. Obraz jemiołuszki (Bombycilla garrulus) wylatującej z gniazda stanowi kontrapunkt dla pierwszej sceny w której widzimy przenikające się ujęcia z mrowisk i lotnisk, będących w istocie współczesnymi mrowiskami. Interpretacja pozostaje otwarta, autor zawiesza swoje pytanie na wieszaku wątpliwości, obok kurtek niewiedzy i płaszczy ignorancji. Nie wiadomo, czy zdołamy ubrać te właściwe i ominąć kałuże stereotypów pętających nasze pojmowanie świata widzianego jako hipertekst opisujący pole bitewne pozornie antagonistycznych postaw światopoglądowych. Dokąd może udać się współczesny Jonasz gdy trzewia miasta zaciskają się na nim, a postmodernistyczna ciemność rozjaśniana błyskami neonów proponuje tylko zwiędły bukiet wyblakłych ideałów, przesycony wonią przebrzmiałych melodii i rozstań bez powrotów. Stary Strażnik Pustyni w ostatniej scenie mówi: "nie mam już czego strzec, ale będę siedział przy moich empetrójkach" i ta fraza dobitnie podsumowywa dylematy z jakimi wkraczamy w wiek XXII. Czy będzie on starą powtórką z rozrywki czy wkroczeniem w nowe - to już nie zależy od nas.



O Autorczyni:

Emilia Prosół - psychologinka, artystyczka graficzka, poliglototka, kobiecica, autorynka "Kołobrzeg - wspomnienia z wakacji", "Jak żyć w niezgodzie z sobą", "Transgresja niepokoju z pokoju do przedpokoju" "Borowik szlachecki" i wielu opracowanic krytycznych, ojcomatczyni Terminatora Gołąbka, amatorka chumanistyczka, archetyp.