wtorek, 29 listopada 2016

poniedziałek, 28 listopada 2016

Co za galon!

Kolejny oto przypadek* kiedy tłumaczowi oprócz pieniędzy trzeba wręczyć różne suweniry rzeczowe i pół kwiaciarni. Jeśli idzie o tłumaczy to był też jeden młodzieniec co przetłumaczył Finn..Wake Ulissesa, ale wiela go to kosztowało.(nie wiem, nie czytałam, szanuję) (szanujcie swoich tłumaczy, inaczej zostaniecie sami w lesie psychodelii umysłu nieprzetłumaczonego, czy rozumiem się?)("But Maxwell was fine")

*) "Ćwiczenia stylistyczne" Raymonda Queneau (odmieniusz się?) przełożył Jan Gondowicz, czyli opowiedziana na 99 sposobów banalna historia jakiegoś faceta w kapeluszu który wsiada do autobuszu, a potem wysiada. Uniwersalna opowieść grzmiąca echem, dobra nie muszę kończyć. Ważne jest że styl triumfuje bez reszty nad treścią oraz podkreślone długopisem (niebieskim). (Tzw. Fraza Tysiąclecia)








sobota, 26 listopada 2016

Dziennik pokładowy 2


"Komandor Myork melduje: przy schodzeniu z zamarzniętego jeziora zostaliśmy zaatakowani przez prostopadłościan. Trzeba było zostać w kraterze. Porucznik Gneada ugryziony w łokieć, zniknęły zapasy sera. Następnym razem wyślijcie tu Arborovskyego, ja nie mam ludzi i sprzętu na takie klimaty. 14, prawdopodobnie 20 stopni. Wiatr ciepły."


niedziela, 20 listopada 2016

Dziennik pokładowy


"Komandor Myork melduje: ugrzęźliśmy w burzy węglowej na dnie krateru."

sobota, 19 listopada 2016

Makietki


Czyli trójwymiarowe namacalniaki wspomagające. Tutaj [link] wersja oficjal.









piątek, 18 listopada 2016

wtorek, 15 listopada 2016

poniedziałek, 14 listopada 2016

Wernisażyk









---------------------------------------------------------------------------------------
system się kalibruje 50% czasu działania systemu...niektóre klawisze nietrafione...
z filmu z pod nie tym samym tytułem...


środa, 9 listopada 2016

Czego ja sie nażarłam



drugi sen w prawo


gdzieżem z tobą dotarł
z tobą się rozstanę
pójdą moje buty
pójdą moje same

gdzieżem z toba dotarł
księżyc mój jest w zmowie
gdzieżem z tobą patrzał
księżyc nic nie powie

sam już teraz nie wiem
sam już teraz nie wiem
usiadłbym znów znowu
pod rozstajnym niebem

niedziela, 6 listopada 2016

Owoce bez obaw, owoce

Zwyczajowo na wstępie wspomnę o tym w jakich warunkach kończyłam swój seans czytelniczy, bo to przecież też jest wycinkiem czasu, który stanie się zaraz kolejnym zaszuszonym liściem w albumie wspomnień. Kawa herbata zdążyła już dawno wystyc. Rozkoszowałam się nadejściem świtu, a zza okna dobiegało mnie kwilenie eskadry skowronków zwanych także wysłannikami dnia. Zziębnięte kończyny okryłam kocem, a głowa lampki nocnej stanowczo chyliła się do zasłużonego snu. Nagle zorientowałam się że skończyły mi się ciasteczka. Wiecie, te pachnące cynamonem, hojnie inkrustowane rodzynkami i bakaliami maluteńkie cuda sztuki cukierniczej które umilają każdemu jego gorycze dnia powszedniego. Pomyślałam: "O nie, czyżby problem z aprowizacją stanie okoniem?" Ale nie pozwoliłam by problem ciasteczek stanął na przeszkodzie pomiędzy mną a szczytowym osiągnięciem prozy literatury XX wieku. Czym więc naprawdę jest powieść Tomasza Mann "Czarodziejska góra"? Dobre pytanie. Jest to złożona historia złożona z wielu mniejszych historii, którą uważny czytelnik musi poskładać w swej głowie. Gdy wypakowywałam gruby tom z objęć paczki pocztowej, przeszywała mnie niepokojąca myśl, czy tak drobny druk nie sprawi że zacznę prześlizgiwać się wzrokiem, zamiast uważnie chłonąć prozę mistrza. Bez obaw! Moje obawy okazały się płonne. Tomasz Mann doskonale zna się na rzeczy i udowadnia to w każdym paragrafie. Historia Hansa Castorpa, przystojnego inżyniera i konstruktora mostów w wielu miejscach przypomina każdemu jego własne życie. Któż przecież nie chciał czasem schronić się na szczycie góry z kubkiem parującej aromatycznej gorącej świeżo zaparzonej kawy i przytulnym kocem którym marzy się tylko żeby się owinąć i na kilka godzin zapomnieć o nurtujących wymaganiach współczesnego świata. Tomasz Mann pisze nie tylko o mnie, ale i o sobie, o was, o nas i o nas w nas. Całość okraszona jest swoistym humorem który sprawia że po prostu wybuchamy śmiechem na zabawniejszych fragmentach, to na przemian zapadamy w refleksyjną zadumę. Na szczęście czytelniczy wysiłek zostaje nagrodzony, gdy przewracamy ostatnią kartę stronicy, wiemy już wszystko co chcieliśmy wiedzieć, a zza obwoluty dobiega nas dobrotliwy uśmiech autora. Dalszą część historii dopowiadają już skowronki i poranna wyprawa do lodówki. Po co? Po bezglutenowy jogurt naturalny i garść owoców leśnych, oczywiście! Warto zdrowo zacząć dzień!

czwartek, 3 listopada 2016

środa, 2 listopada 2016

Gwiezdna Szopa 10 - Emisja

Lista wszystkich poprzednich odcinków przygód Terminatora Gołąbka tutej
Obrazki powiększą się kliknięciem lub ctrl+

W poprzednim odcinku: Gwiezdna Szopa 9 - Tekstylium Tekstylium