poniedziałek, 28 listopada 2016
Co za galon!
Kolejny oto przypadek* kiedy tłumaczowi oprócz pieniędzy trzeba wręczyć różne suweniry rzeczowe i pół kwiaciarni. Jeśli idzie o tłumaczy to był też jeden młodzieniec co przetłumaczył Finn..Wake Ulissesa, ale wiela go to kosztowało.(nie wiem, nie czytałam, szanuję) (szanujcie swoich tłumaczy, inaczej zostaniecie sami w lesie psychodelii umysłu nieprzetłumaczonego, czy rozumiem się?)("But Maxwell was fine")
*) "Ćwiczenia stylistyczne" Raymonda Queneau (odmieniusz się?) przełożył Jan Gondowicz, czyli opowiedziana na 99 sposobów banalna historia jakiegoś faceta w kapeluszu który wsiada do autobuszu, a potem wysiada. Uniwersalna opowieść grzmiąca echem, dobra nie muszę kończyć. Ważne jest że styl triumfuje bez reszty nad treścią oraz podkreślone długopisem (niebieskim). (Tzw. Fraza Tysiąclecia)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale fajne :D
OdpowiedzUsuńJa tez jestę autobusonatą i przemiezam polis! piekne to...