środa, 29 grudnia 2021

Krótko i nie na temat


Metafora maszyny skaziła naszą świadomość.

wtorek, 28 grudnia 2021

Recenzja

Recenzja książki która w tytule miała "o państwie nadopiekuńczym" (nie chce mi się szukać). Przywracam z usunięcia celem ilustracji jaka to byłam (bywam?) zajadła tekstowo. Tekst nieco mi się wewnętrznie zdezaktualizował, ale nadal coś w nim jest, coś jest.


o państwie (nad)opiekuńczym.

Stoję w wirtualnej kolejce do książki w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece w Bdg. Mam nadzieję, że nie będą czytać latami ani podkreślać węglem drzewnym. Już ja ich znam. Na okładce uciekające bose dziecko w oranżowym kombinezonie. 

W recenzjach zachwycają się że autorowi udało się wylawirować przed zajęciem stanowiska - jest to w dzisiejszych najwyraźniej komplement. Pokazać trochę stanowiska tych, trochę tamtych, uśrednić, wyszarzyć, zwalić na spółczesny komplikowany świat i jest materiał do przeżuwania. Sąd ostateczny też się rozejdzie z powodu braku dowodów. Pojawia się tam również (w recenzji) stwierdzenie "koronkowa robota", rozumiane jako komplement szczytowy. Nie wiem, może nie trzymam już ręki na tętnie pulsu polszczyzny, ale "koronkowa robota" ma dla mnie skojarzenia chachmęciarsko-przekrętowe, tak moim oczywiście zdaniem mówi się o udanym skoku na bank w 1925 albo o machinacjach aktami w nieogrzewanej kancelarii w 1905. A co za tym lezie, określenie to dyskretnie odsłania stosunek recenzenta do obiektywizującej bawełny reportażysty. Nadmieniam że nie czytałam. Mogę też się mylić. 


cdn.

Cel uświęca środki w cywilizacji zejściowoeuropejskiej dzieciocentrycznej. Kolorowanki dla dorosłych. Dukaj Jacek znany prorok w jednej książce wprowadza udoroślone dzieci. Tytułu zapomniałam, ale mogę sobie łaskawie przypomnieć. Trzeba przeczytać jeszcze raz Brave New World. Huxley narkotykowiec napisał też coś o Bogu. Może to o Bogu przeczytam pierwsze, a nuż dotknął oblicza, ale pewnie nie. Nie wierzę w ciebie, Huxley! (i słusznie - dopisane 23.02.2017)


cdnn.

Książki nadal niet. Ale ja już znaju, ja już przeczuwaju, że będzie tam ta konkluzja, że świat jest łaciaty, więc nie możemy ustalić ostatecznego wniosku, więc musimy się rozejść w stanie tolerowalnego zniesmaczenia, jak widzowie z kina po kolejnym polskim filmie moralnego niepokoju. No dzięki, dzięki, za takąść konkluzję, jeśli mamy dojść do takiej konkluzji, po raz milionowy drugi, to lepiej sobie popodnosić sztangę i wyrobić lepszy biceps. Lepszy biceps zawsze nam się przyda w przebiegu naszych dni i lat, co uciekają jak koraliki z naszywanego ozdobnie szaliczka.


cdnmtn.

Już mam książkę, ale zaraz ją oddam z powrotem, niech się inni szczęśliwcy nacieszą. Z tyłu okładki, a jednak: "Aż w końcu rozumiemy, dlaczego na pytanie co ma zrobić biedny człowiek, żeby mu nie zabrali dzieci? nie ma w Związku Radzieckim dobrej odpowiedzi." Styl reporterski modern fitness. Ale co to znaczy "dobra odpowiedź"? (Pardon, w Norwegii, lapsus, skucha.)


Możliwe że to kwestia oficyny wydawniczej i jej atmosfery światopoglądowej, albo jest w takim ujęciu (a jest to częste ujęcie "reporterskie", być może obecnie typowe dla gatunku, przejawiające się w pozornym byciu zwierciadłem w kałuży dziedzińca); a więc mi się wydaje że za takim sposobem opisywania czai się jakaś niewyartykułowana doktryna filozoficzna, doktryna w akcji. Udająca humanistyczną a w istocie zimna behawioralno-obserwacyjna, chumanistyczny mająca tylko obiekt badań w nazwie. Trudne sprawy edycja winter. Dyktatura psycholożek (miękka). Inteligencja emocjonalna (twarda). Dajcie mi wszyscy przenajświętszy spokój.

(Dodam że stoi ona doktryna za urzędem samym i za tonem z jakim sytuacje są opisywane, jako wspólny półprzezroczysty grunt ydei)(Jeśliby dalej drążyć, to nazwałabym to materializmem u kresu możliwości)(czyli to chyba już wiem, jak się przedstawia ten izm, o ile istnie, je, uwaga, lecimy: nasz stechnicyzo zbrutalizo spsychologizo świat jest nierozumialny i to ma ci, biedny człowieku, spoufalanko, wystarczyć za odpowiedź, dostarczamy ją razem z pytaniem, w promocyjnym pakiecie 1+1.)


Nasz stary wspaniały świat próbuje uczynić nauki okołoczłowiecze mierzalnymi, co prowadzi najpierw do testów, ankiet, kwestionariuszy, funkcjonariuszy dobrego samopoczucia, wykresów krzywizny szczęścia, a potem uszczęśliwia nawet tych co nie potrzebują uszczęśliwiania. Mnie dajta rząd dusz! Ponadto programowa bezstronność to jest ciężkie narzędzie, nie każdy może je nawet podnieść, a co dopiero mówić o użyciu, oraz nie wiem czy takie narzędzie w ogóle istnieje. Sama zaś idea "realizmu" i obiektywizmu trąci jako taka dużym szczurem, ale wciąż wywołuje automatyczny szacunek, ten mityczny wyczyn, że ktoś się podobno dokopał do rzeczywistości jakotakiej.


Być może na odbiór ma wpływ mój dzisiejszy poziom miłości do ludzkości, którego ta książka nie jest w stanie pogłębić, ale. Nie lubię żadnego z bohaterów tej knigi, ani tych kwadratowych, ani tych okrągłych, narrator też tak bardzo chce zachować reporterski obiektywizm, że dane na wyjściu są takie same jak na wejściu. Kolejny pogłębiacz mizantroentropii. Dajcie mi wszyscy przenajświętszy spokój. Takoż nie pozostaje nic innego jak zgłosić się do Urzędu Zmiany Przynależności Gatunkowej i tam zażądać np. pasowania na konia, argumentując to rosnącym z dnia na dzień rozczarowaniem własnym gatunkiem, w formie oczywiście podania z załącznikami i odciskiem kopyta. Ihaaahaaaa! Patataj! 


Aha! I jeszcze jedno! "Biedny człowiek". Nuta "my wszyscy"! Dopuszczalne w felietonach o działaniu sieci tramwajowej w roku 1928 i pokrewnych gatunkowo skargach na temat zaopatrzenia w prąd, gaz, węgiel i inne dobra materialne w latach 1889-1764. Przykład użycia: "i co ma zrobić biedny człowiek, gdy mu subiekt w sklepie nie podaje właściwego rozmiaru sandała, a sprzed nosa ucieka mu ostatni trolejbus". 


Ale ale! To jest przecież doskonały przykład tego, jak na zalążki total reaguje nurt tłumaczący rzeczywistość biednym człowiekom. Jest odpowiedź, i to nawet na okładce. Można śledzić te delikatne wygięcia formy. Znane przypadki zbyt dobrej organizacji Działów Human Resources. Pasterze wyobraźni masowej też mają swoje metody. (Trailer. Lektor. Dubbing. 3D. Dobór przykładów.) (No dobrze, żeby nie było że jestem zrzędliwa łajza, a jestem, pada w tej książce inspirujące określenie: "reżim dobra". Nie żeby tam nowe, ale można się przez chwilę wewnętrznie porozwodzić ze samym zesobą.)


Jeszcze do Huxleya - jeśli coś jest określane jako "biblia hippisów", lub choćby leży obok, to istnieje 80% szans że będzie to mieszanka mętnych ekstraktów z mętnych przemyśleń, które jednak jakoś tam niestety wpływają na ducha epoki, objawiając się w powracających umysłowych kolkach i czkawkach u niemowląt parę razy przerośniętych i z wąsami. Pożywka. Być może próbuję uchwycić coś, co nie ma kształtu.


"państwo opiekuńcze" wygląda tak:


(narysowane ze 20 lat temu)