Dzisiaj z mojej mizantropijnej nory wypełza tekst o właściwościach: maksymalna przyrodnicza ignorancja dodać przewrotki z narratorem równa się
***
Klucz łabędzi jednak skręcił w lewo, po niebie rozniosło się przesycone pytajnikami gęganie, podczas gdy cień starych dębów przesunął się bardziej ku zachodowi. Kwitnąca komosa wstydliwie uginała się pod ciężarem dojrzałych owoców, a znieruchomiałe o tej porze kielichy kwiatu leszczyny na próżno próbowały przywabić leniwie polatujące samice dzięcioła o biżuteryjnych pancerzykach. Wiedziałem że tego dnia także nie napiszę bestsellera.
Nagle zaczęło mi brakować Zabawnych Historyjek o Dzieciach. Kręciłem się bezładnie po dostępnej przestrzeni. Domniemywam że doświadczam fizycznych objawów uzależnienia. Zrzuciłem z biurka manuskrypty, starożytne pergaminy, listy od i do Napoleona, święte księgi Majów, w nerwach przegrzebałem nogą wydruki komunikacji z Andromedą. Nic tam nie było czego potrzebowałbym. Jasnym się stało, że muszę wytworzyć sam. Desperacja jest matką wynalazku. Kto jest ojcem?
"Dzisiaj z Młodym u dentysty. Dentysta mówi że w czwartym rzędzie wyrosło mu (Młodemu, nie dentyście) pięć dodatkowych kłów. Oprócz tego dostaliśmy figurkę dinozaura na pocieszenie, Młody zaraz wyrzucił do śmietnika. W autobusie siedzieliśmy z tyłu, Młody ciągle pytał się na cały autobus :"A czy wszyscy ludzie jadą tam gdzie my?" "A czy każdy wie dokąd jedzie?" "A gdybyśmy mieli taki wielki autobus jak cały świat to czy inne autobusy mogły by w nim jeździć?". Mieliśmy jeszcze wtedy dinozaura, to przekierowałem uwagę, ale i tak jedna baba krzywo patrzyła.
W domu założyliśmy bluzę ze spidermanem, Młody podskakiwał i domagał się nutelli. Usmażyliśmy więc naleśniki ale okazało się że nie ma nutelli. Zrobiliśmy naleśniki z dżemem, ale Młody powiedział że "z dżemem on nie je". Dwie godziny spędziliśmy na negocjacjach dyplomatycznych. W tym czasie Młody oglądał "Czas apokalipsy" i "Wyuzdane stomatolożki 3". Potem wyszliśmy i wróciliśmy. Poszliśmy spać, a my posiedzieliśmy chwilę i obejrzeliśmy "Pszczółkę Maję", ale tylko troszeczkę. Zaśmiewaliśmy się do rozpuku z przygód rezolutnej pszczółki i jej dzielnego kompana. Wypiliśmy i zjedliśmy. Potem żartowaliśmy z wydarzeń minionego dnia, do czasu."
Słońce chyliło już swe rozgrzane czoło ku chłodnej tafli jeziora. Niczym połyskujący rosą łeb jastrzębia, który na czubku sekwoi ogląda okolicę, spokojny i dumny, tak jakby cicho a łagodnie przechyliła się ziemia z lewa w prawo, a potem jeszcze raz z góry na dół i z powrotem odwrotnie. Mrówki odnalazły drogę do mrowiska i zadowolone przemaszerowały niosąc do swych gniazd zmurszałe pnie sosen. Cała przyroda zewarła się w harmonijnym uścisku modelowanym rytmem zachodów słońca i książyca. I nie było stworzenia co by nie wiedziało, gdzie przynależy. I deszcz, na to deszcz, dwie godziny deszczu, pięć godzin deszczu, dajcie na to dużo deszczu, bo ja lubię deszcz.
W cudowny jakżeś sposób opisałaś była te zwykłe chwile codziennego, burego dnia! Widzisz fantastyczność w szarym mule powszednim, dając czytelnikowi nadzieję, że łabędzie jednak powrócą pewnego dnia ze śpiewem na ustach, niosąc nam radość w sercu i odrobinkę świeżutkiej kaszanki w łapkach.
OdpowiedzUsuńMałe okruchy dnia, których zwykliśmy nie doceniać, zlepiasz w jakże wspaniały, wyrośnięty bochen ciepły, kojący głód podczas duchowej uczty, którym powinien być każdy dzień, którego często nie zauważamy, a który winien wszak zachwycać, skoro niesie sytość spełnienia, które przeoczamy. Przeoczywamy. Przeoczujemy. ?.
Pogrąża nas zaduma, żarliwa rozkosz istnienia. Euforia. Eutymia. Entuzjazm. Enteropeptyzada, entablatura, eudajmonia, eukarionta, i inne mądre wyrazy na „e“ wypełniają na tęczowo moja świadomość, czytając. Podczas gdy przynależę. Jak najbardziej przynależę. Dziękuję.
Stała czytaczka. (choć teraz usiadłam)
Enteropeptyzada IV, biotechnologicznie modyfikowana, siedmionożna królowa E-giptu, panująca w latach 3578-3741. Reszty nie znam.
OdpowiedzUsuń(taki komentarz, że z wrażenia aż wstałam)
Zaszczyconażżem ja, móc tutaj i będąc. Wysyłam kurierem słoik najprzedniejszego deszczu i skromne pęto kaszanki nadziei.
UsuńDziękuję. Nie wiem czy można wysyłać kurierem zjawiska atmosferyczne. Ale przynależaj na zdrowie.
Usuńno, i już wiadome co tam dzie przynależa i do czego. ja chwilowo boczę się na zjawiska atmosferyczne niskopodwoziowe, bo powinnam wykopać dalie, a mi się nie chce. wolę się boczyć zatem
OdpowiedzUsuńMożesz się boczyć, ale ciepło się ubierz.
OdpowiedzUsuńboczę się w domostwie :D
OdpowiedzUsuń