Dopisane: w przygotowaniu cała seria pt.: "Sielanka dzieciństwa, pluszowa postać świata, kształtowanie miękkich osobowości narzędziami tępokrawędzistymi".
nurek sam jest sobie winien. nigdy już nie wypłynął. naoczni świadkowie twierdzą, że został zaatakowany przez agresywnego łabędzia, który usiłował dostać się doń przez wąską szczelinę w rurce do oddychania. obaj - nurek i łabędź zniknęli z oczu gawiedzi oszczędzając małą pulchną dziewczynkę pluskającą się nieświadomie tak blisko tragedii
Poraża mnie krótkowzroczność tego, domniemanego, ojca z bramki numer 1. Przecież od razu widać, że dziecko jest pod wpływem kubizmu, a on mu Buonarrotim po oczach...
ad wuszkam niezależne źródła gadajo, że agresywny łabĄdź (są tylko takie) pojawił się 20 lat później, na premierze baletu o wiadomym tytule, w którym główną rolę grała pulchna ongiś dziewczynka; widziano jak klaskał skrzydłami i wykłócał się w szatni o kurtkę
ad Sakuraken a tak w ogóle, to ciekawe dlaczego dzieci zaczynają od kubizmu, c'nie? przychodzisz na świat, dostajesz kredki i co? i kwadraty, koła i ameby
Do klasyki gatunku "pozytywne wzmocnienie" należy również słynne wyrażenie "na pianinie to trzeba umieć grać". Skądinąd logiczne. Nie należy robić tego czego się nie umie, a może nawet po prostu się nie da. Poza tym, nie wychylanie się ponad stan to prawdopodobnie pełen błogostan. Wystarczyłoby ODPOWIEDNIO WCZEŚNIEJSZE pozytywne wzmocnienie, skierowane do np. ZYGOTY - "wielokomórkowcem z tytułem profesorskim i 80 polubieniami na fejsbuku to ty nie zostaniesz" - a oszczędzilibyśmy JEJ zbędnych trosk i utrapień. Należy propagować takie działania, najlepiej pod hasłem "Ratujmy maluchy". Na zupełnie innym stanowisku stoi Robert Musil ze swoją hipopotezą, że „Człowiek przeważnie nie wie, iż powinien wierzyć, że jest czymś więcej, aby móc być tym, czym jest". Otóż, sprzeciwiamy się - człowiek zawsze powinien wierzyć że jest i zawsze będzie tym czym jest. Niech każdy zna swoje miejsce, a świat będzie lepszy. W końcu ilość miejsc na pływalniach i w rowerowniach, i w albumach z reprodukcjami jest ograniczona; a tak sobie taplać się lub bazgrać bez potrzeby - jaki to ma sens? Z powrotem do zygoty!
ad Anonimen Jakiż sympatyczny obszerny komentarz. Zahaczając o logikę, zygoty, ratowanie i tytuły profesorskie, to czy Anonimowy zna to słynne hasło: "nikt nie rodzi się sobą"? Co by na taką hipotetezę powiedział Robert Musil?
Robert Musil kiwa na to głową; zahaczając przy tym o wieko trumny. W innej trumnie tymczasem zaczyna się jakiś spontaniczny ruch i oto Fryderyk N. (znacznie bardziej już nadjedzoną) głową kręcić zaczyna, ni to potakująco, ni to przecząco (nie wiadomo, bo znowu WIEKO przeszkadza) (już nieco ponad jedno wieko minęło w końcu...) i mówi "Jak ja to mówię, MUSISZ STAĆ SIĘ TYM CZYM JESTEŚ; zawsze tak mówiłem, że tak mawiam."
Na to z nowiutkiej, świeżej, dizajnerskiej trumny z napisem "społeczeństwo konsumpcyjne" odzywa się (oblany kokakolą) słodki głos wołający: "bądź sobą!". I w tej chwili niebiosa (tyż nowiuteńkie, dizajnerskie i el-grecowskie jednocześnie) się rozwierają i głos (nieco niższy, schrypnięty i POTWORNIE ZMĘCZONY) mówi: "Jestem który jestem". (I po chwili, kiedy niebiosa się zamykają, słychać jeszcze - cichsze, mniej gromkie, trochę niepewne: "ale który ja właściwie jestem?"). I właściwie to by było na tyle, gdyby nie nagła aktywność w kolejnej trumnie, umazanej atramentem, z której słychać jęczenie Jeana Paula S., który NIE MOŻE POWSTRZYMAĆ SIĘ OD DYSKUSJI mimo zaawansowanego stopnia rozkładu i jęczy: "Człowiek... khy... przepraszam - BYT DLA SIEBIE jest tym czym nie jest, nie będąc tym czym jest. ...khy... Przepraszam, chyba się powtarzam... Pozdrawiam." I w zasadzie dyskusję można by uznać za zamkniętą, gdyby nie fakt, że z trumny nieopodal odzywa się komentarz: "No, Jean, szefem marketingu to ty nie zostaniesz." Na wszystko to oczywiście łagodnie kropi deszcz, nikt już nie wie, gdzie się to wszystko zaczęło i z Rubieży Wschodnich słychać tylko głos Starej Mądrej Kobiety, która kiwa z politowaniem głową i mówi: "Dumał nie dumał, carem nie budiesz."
Ja osobiście myślałam, że Robert Musil zgodzi się ze mną (he, he) że smażalnia w której wysmażono "nikt nie rodzi się sobą" była wyjątkowo podrzędną smażalnią, gdzie obok w budzie grilowano "nikt nie rodzi się papieżem" i "każdy rodzi się kimś innym" i jakieś inne podejrzane potrawy. Myśląc natomiast nieosobiście, ci prawie rozłożeni faceci (ciszej w tej trumnie!), maltretujący ten biedny czasownik (to be), mogliby od czasu do czasu wykonać jakiś samolocik ze sklejki. (Musil podobno na zajęciach ZPT robił małe trumienki)(ale to tylko plotka)
Roberta i Fryderyka mogliby zatem pochować w jednej trumnie. Fryderyk na pewno zniósłby to dzielnie. Od jęczenia Żana boli nas głowa. Nigdy nie lubiśmy tego pozera. Starym Mądrym Kobietom też nie ufamy, od czasu gdy zostały wyeksploatowane przez powieści Coca-Paolo-Coelo. W zasadzie nigdy im nie ufaliśmy. Pozostają Rubieże Wschodnie - TU MOGĘ SIĘ ZGODZIĆ.
Stare Mądre Kobiety "mają to do siebie" ("masz coś do mnie?"), że są stare, a co do reszty, to zgodność nazwy z faktycznością zazwyczaj kuleje. Natomiast Martwi Biali Mężczyźni (Dead White Men) mają to do siebie, że wypisują różne rzeczy i dla bezpieczeństwa można potraktować je jak tematy muzyczne, takie ładne melodie - dobrze brzmią, można nucić pod nosem te szlagiery, ale z dystansem, z dystansem, nawet fałszując nieco. Żeby oddać im sprawiedliwość - każdy coś tam ma do zakomunikowania ciekawego, ale potem anonimowi blogowicze wyjmują małe strzępki, operują wyciętymi bon-motami, bawią się nimi i doprowadzają do absurdu, a to nieuczciwe jednak, nieuczciwe... Z drugiej strony (z całym szacunkiem dla nieatrakcyjnego JP S.) nie sposób zmieścić w jednym poście (ani nawet w jednym karnawale) 700 stron "Bytu i nicości". Albo jednego tomu "Czł. bez wła.." (z jeszcze większym szacunkiem dla RM). tak mówi anonimowy Żywy Biały Niemądry Młodzieniec
I jeszcze - żeby oddać jeszcze więcej sprawiedliwości, Robert M. bardzo często wykonywał samolociki ze sklejki. Całe mnóstwo. I na przykład skleił taki samolot (nie mylić ze "skrzydlate słowa"): >>A wiec doszło już do tego, że ta olbrzymia kokosz mówi zupełnie moim językiem.<< – pomyślał. I ujrzał duszę Deotymy, podobnie jak i swoja własną, w postaci olbrzymiej kury, która wydziobuje małego robaczka.
Robert na pewno nieskromnie liczy(ł) na to, że jest to samolot godny ZILUSTROWANIA. (Być może nawet celowo wsadził do tego samolotu kurę, wiedząc że kury są Bardzo Grafogeniczne).
Anonimowy, zanim pożrą Cię ryjowce, to przeczytaj jeszcze że,
To nie był żaden bon-mot, tylko skrótowe przedstawienie dręczącego mnie pytania,które leci mniej więcej tak: dlaczego jest zależność między stopniem mętności, zawikłania tekstu a ilością jego wiernych interpretatorów, którzy są gotowi polec w obronie czegoś, czego tak bardzo nie da się czytać, że prawie nikt tego nie przeczytał, ale nikt się do tego nie przyznaje? Znak zapytania.
Z całym brakiem szacunku do legendarnego J.P.S., to lokuje Cię na wygranej pozycji: możesz wziąć dowolnych KOLEGÓW Z BIBLIOTEKI i mi dokopać cytatami po francusku, kursywą, wyrazami-z-myślnikami-w-środkfffffffffffffffff'[;eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeediiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii (tu akurat kot wszedł na klawiaturę, myślę że jego opinia też jest ważna) i co tam jeszcze macie w zbrojowni.
Aj aj; ryjowce mnie już dawno pożarły, i - przyznam - ja też mówię z trumny, na wieko wieków. Ale nieporozumienie nastąpiło, więc pragnę wyjaśnić ("poczuwam się"), że: Co do "bon-motów", to chodziło mi o Wielkie Słowa Poważnych Panów (martwych i białych zazwyczaj), a nie słowa blogerki Emi. Że: ja również mam wiele wątpliwości co do mętnych zawikłanych tekstów, których nikt nie czyta (choć je lubię) i w wypowiedziach powyższych to usiłowałem wyrazić, lokując się na pozycjach bliższych Twoim wypowiedziom powyższym. Opowiadam się również za tym co ma do powiedzenia KOTTTTTTTTT, bo kot z zasady ma rację. Jednocześnie próbuję oddać Poważnym Panom sprawiedliwość o tyle (i to tu jest sprawa bon-motów), że biedni - funkcjonują oni zazwyczaj w postaci wyrywków-cytatów, i na tej podstawie oceniani bywają - tak przez tych co są skłonni podziwiać i wielbić, jak i przez tych co negują. A wyrwane z kontekstu bon-moty zazwyczaj sprawiedliwości nie oddają. I pisząc o tym, broniłem ich tylko przed moją własną zabawą ich bon-motami. I jeszcze wyrazić chciałem: z poważnych panów wolę tych co umieją napisać również kilka zdań o kurze (od tych którzy tego nie umieją, albo nie próbują). Stąd więcej szacunku dla Roberta W. niż dla JPS. I dla dziedziny "literatura" niż "filozofia". Natomiast w najmniejszym stopniu celem moim nie było "dokopywanie cytatami" (nawet nie do końca wiem skąd pomysł że było). Spieszę też donieść, że po francusku umiem tylko "bonżur", zbrojownie są mi z gruntu obce, a w bibliotekach, jeśli już bywam, to nie poznaję kolegów. I że mimo wszystko wolę Skomplikowanych Panów - i Skomplikowane Panie od Starych Mądrych Kobiet, kresowego fatalizmu i Paolo Coehlo. Jeszcze wyżej zaś stawiam koty i kury, również te dwie które w dzisiejszym śnie dziobały mnie do krwi. A w ogóle to był to jedynie luźny niezobowiązujący potok skojarzeń, stopniowo oddalający się od tematu "pozytywne wzmocnienie". Zbrojenie się przeciw Tobie, jak i przeciw Panom nie było i nie jest moim celem. Jeśli już miałbym, to uzbroiłbym się w wełniany młotek, a nie francuskie cytaty. Na razie więc pokojowo zamilczam w mej (niby)anonimowej trumnie. (Nie nie, nie jest to grób nieznanego żołnierza).
Sądzisz coś o tym lub o tamtym? Uzewnętrznij się. (W pewnych granicach). (Czasem nie odpisuję, albo odpisuję po kilku latach. I takie tam) (Wiem że to nieadaptacyjne.)
nurek sam jest sobie winien. nigdy już nie wypłynął. naoczni świadkowie twierdzą, że został zaatakowany przez agresywnego łabędzia, który usiłował dostać się doń przez wąską szczelinę w rurce do oddychania. obaj - nurek i łabędź zniknęli z oczu gawiedzi oszczędzając małą pulchną dziewczynkę pluskającą się nieświadomie tak blisko tragedii
OdpowiedzUsuńPoraża mnie krótkowzroczność tego, domniemanego, ojca z bramki numer 1. Przecież od razu widać, że dziecko jest pod wpływem kubizmu, a on mu Buonarrotim po oczach...
OdpowiedzUsuńad wuszkam
OdpowiedzUsuńniezależne źródła gadajo, że agresywny łabĄdź (są tylko takie) pojawił się 20 lat później, na premierze baletu o wiadomym tytule, w którym główną rolę grała pulchna ongiś dziewczynka; widziano jak klaskał skrzydłami i wykłócał się w szatni o kurtkę
ad Sakuraken
a tak w ogóle, to ciekawe dlaczego dzieci zaczynają od kubizmu, c'nie? przychodzisz na świat, dostajesz kredki i co? i kwadraty, koła i ameby
Do klasyki gatunku "pozytywne wzmocnienie" należy również słynne wyrażenie "na pianinie to trzeba umieć grać".
OdpowiedzUsuńSkądinąd logiczne. Nie należy robić tego czego się nie umie, a może nawet po prostu się nie da. Poza tym, nie wychylanie się ponad stan to prawdopodobnie pełen błogostan. Wystarczyłoby ODPOWIEDNIO WCZEŚNIEJSZE pozytywne wzmocnienie, skierowane do np. ZYGOTY - "wielokomórkowcem z tytułem profesorskim i 80 polubieniami na fejsbuku to ty nie zostaniesz" - a oszczędzilibyśmy JEJ zbędnych trosk i utrapień. Należy propagować takie działania, najlepiej pod hasłem "Ratujmy maluchy".
Na zupełnie innym stanowisku stoi Robert Musil ze swoją hipopotezą, że „Człowiek przeważnie nie wie, iż powinien wierzyć, że jest czymś więcej, aby móc być tym, czym jest".
Otóż, sprzeciwiamy się - człowiek zawsze powinien wierzyć że jest i zawsze będzie tym czym jest. Niech każdy zna swoje miejsce, a świat będzie lepszy.
W końcu ilość miejsc na pływalniach i w rowerowniach, i w albumach z reprodukcjami jest ograniczona; a tak sobie taplać się lub bazgrać bez potrzeby - jaki to ma sens? Z powrotem do zygoty!
ad Anonimen
OdpowiedzUsuńJakiż sympatyczny obszerny komentarz. Zahaczając o logikę, zygoty, ratowanie i tytuły profesorskie, to czy Anonimowy zna to słynne hasło: "nikt nie rodzi się sobą"? Co by na taką hipotetezę powiedział Robert Musil?
Robert Musil kiwa na to głową; zahaczając przy tym o wieko trumny.
OdpowiedzUsuńW innej trumnie tymczasem zaczyna się jakiś spontaniczny ruch i oto Fryderyk N. (znacznie bardziej już nadjedzoną) głową kręcić zaczyna, ni to potakująco, ni to przecząco (nie wiadomo, bo znowu WIEKO przeszkadza) (już nieco ponad jedno wieko minęło w końcu...) i mówi "Jak ja to mówię, MUSISZ STAĆ SIĘ TYM CZYM JESTEŚ; zawsze tak mówiłem, że tak mawiam."
Na to z nowiutkiej, świeżej, dizajnerskiej trumny z napisem "społeczeństwo konsumpcyjne" odzywa się (oblany kokakolą) słodki głos wołający: "bądź sobą!".
OdpowiedzUsuńI w tej chwili niebiosa (tyż nowiuteńkie, dizajnerskie i el-grecowskie jednocześnie) się rozwierają i głos (nieco niższy, schrypnięty i POTWORNIE ZMĘCZONY) mówi: "Jestem który jestem".
(I po chwili, kiedy niebiosa się zamykają, słychać jeszcze - cichsze, mniej gromkie, trochę niepewne: "ale który ja właściwie jestem?").
I właściwie to by było na tyle, gdyby nie nagła aktywność w kolejnej trumnie, umazanej atramentem, z której słychać jęczenie Jeana Paula S., który NIE MOŻE POWSTRZYMAĆ SIĘ OD DYSKUSJI mimo zaawansowanego stopnia rozkładu i jęczy: "Człowiek... khy... przepraszam - BYT DLA SIEBIE jest tym czym nie jest, nie będąc tym czym jest. ...khy... Przepraszam, chyba się powtarzam... Pozdrawiam."
I w zasadzie dyskusję można by uznać za zamkniętą, gdyby nie fakt, że z trumny nieopodal odzywa się komentarz: "No, Jean, szefem marketingu to ty nie zostaniesz."
Na wszystko to oczywiście łagodnie kropi deszcz, nikt już nie wie, gdzie się to wszystko zaczęło i z Rubieży Wschodnich słychać tylko głos Starej Mądrej Kobiety, która kiwa z politowaniem głową i mówi: "Dumał nie dumał, carem nie budiesz."
Ja osobiście myślałam, że Robert Musil zgodzi się ze mną (he, he) że smażalnia w której wysmażono "nikt nie rodzi się sobą" była wyjątkowo podrzędną smażalnią, gdzie obok w budzie grilowano "nikt nie rodzi się papieżem" i "każdy rodzi się kimś innym" i jakieś inne podejrzane potrawy. Myśląc natomiast nieosobiście, ci prawie rozłożeni faceci (ciszej w tej trumnie!), maltretujący ten biedny czasownik (to be), mogliby od czasu do czasu wykonać jakiś samolocik ze sklejki. (Musil podobno na zajęciach ZPT robił małe trumienki)(ale to tylko plotka)
OdpowiedzUsuńRoberta i Fryderyka mogliby zatem pochować w jednej trumnie. Fryderyk na pewno zniósłby to dzielnie. Od jęczenia Żana boli nas głowa. Nigdy nie lubiśmy tego pozera. Starym Mądrym Kobietom też nie ufamy, od czasu gdy zostały wyeksploatowane przez powieści Coca-Paolo-Coelo. W zasadzie nigdy im nie ufaliśmy. Pozostają Rubieże Wschodnie - TU MOGĘ SIĘ ZGODZIĆ.
Stare Mądre Kobiety "mają to do siebie" ("masz coś do mnie?"), że są stare, a co do reszty, to zgodność nazwy z faktycznością zazwyczaj kuleje. Natomiast Martwi Biali Mężczyźni (Dead White Men) mają to do siebie, że wypisują różne rzeczy i dla bezpieczeństwa można potraktować je jak tematy muzyczne, takie ładne melodie - dobrze brzmią, można nucić pod nosem te szlagiery, ale z dystansem, z dystansem, nawet fałszując nieco. Żeby oddać im sprawiedliwość - każdy coś tam ma do zakomunikowania ciekawego, ale potem anonimowi blogowicze wyjmują małe strzępki, operują wyciętymi bon-motami, bawią się nimi i doprowadzają do absurdu, a to nieuczciwe jednak, nieuczciwe... Z drugiej strony (z całym szacunkiem dla nieatrakcyjnego JP S.) nie sposób zmieścić w jednym poście (ani nawet w jednym karnawale) 700 stron "Bytu i nicości". Albo jednego tomu "Czł. bez wła.." (z jeszcze większym szacunkiem dla RM).
OdpowiedzUsuńtak mówi anonimowy Żywy Biały Niemądry Młodzieniec
I jeszcze - żeby oddać jeszcze więcej sprawiedliwości, Robert M. bardzo często wykonywał samolociki ze sklejki. Całe mnóstwo. I na przykład skleił taki samolot (nie mylić ze "skrzydlate słowa"):
OdpowiedzUsuń>>A wiec doszło już do tego, że ta olbrzymia kokosz mówi zupełnie moim językiem.<< – pomyślał. I ujrzał duszę Deotymy, podobnie jak i swoja własną, w postaci olbrzymiej kury, która wydziobuje małego robaczka.
Robert na pewno nieskromnie liczy(ł) na to, że jest to samolot godny ZILUSTROWANIA. (Być może nawet celowo wsadził do tego samolotu kurę, wiedząc że kury są Bardzo Grafogeniczne).
Anonimowy, zanim pożrą Cię ryjowce, to przeczytaj jeszcze że,
OdpowiedzUsuńTo nie był żaden bon-mot, tylko skrótowe przedstawienie dręczącego mnie pytania,które leci mniej więcej tak: dlaczego jest zależność między stopniem mętności, zawikłania tekstu a ilością jego wiernych interpretatorów, którzy są gotowi polec w obronie czegoś, czego tak bardzo nie da się czytać, że prawie nikt tego nie przeczytał, ale nikt się do tego nie przyznaje? Znak zapytania.
Z całym brakiem szacunku do legendarnego J.P.S., to lokuje Cię na wygranej pozycji: możesz wziąć dowolnych KOLEGÓW Z BIBLIOTEKI i mi dokopać cytatami po francusku, kursywą, wyrazami-z-myślnikami-w-środkfffffffffffffffff'[;eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeediiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii (tu akurat kot wszedł na klawiaturę, myślę że jego opinia też jest ważna) i co tam jeszcze macie w zbrojowni.
Aj aj; ryjowce mnie już dawno pożarły, i - przyznam - ja też mówię z trumny, na wieko wieków. Ale nieporozumienie nastąpiło, więc pragnę wyjaśnić ("poczuwam się"), że:
OdpowiedzUsuńCo do "bon-motów", to chodziło mi o Wielkie Słowa Poważnych Panów (martwych i białych zazwyczaj), a nie słowa blogerki Emi.
Że: ja również mam wiele wątpliwości co do mętnych zawikłanych tekstów, których nikt nie czyta (choć je lubię) i w wypowiedziach powyższych to usiłowałem wyrazić, lokując się na pozycjach bliższych Twoim wypowiedziom powyższym.
Opowiadam się również za tym co ma do powiedzenia KOTTTTTTTTT, bo kot z zasady ma rację.
Jednocześnie próbuję oddać Poważnym Panom sprawiedliwość o tyle (i to tu jest sprawa bon-motów), że biedni - funkcjonują oni zazwyczaj w postaci wyrywków-cytatów, i na tej podstawie oceniani bywają - tak przez tych co są skłonni podziwiać i wielbić, jak i przez tych co negują. A wyrwane z kontekstu bon-moty zazwyczaj sprawiedliwości nie oddają. I pisząc o tym, broniłem ich tylko przed moją własną zabawą ich bon-motami.
I jeszcze wyrazić chciałem: z poważnych panów wolę tych co umieją napisać również kilka zdań o kurze (od tych którzy tego nie umieją, albo nie próbują). Stąd więcej szacunku dla Roberta W. niż dla JPS. I dla dziedziny "literatura" niż "filozofia".
Natomiast w najmniejszym stopniu celem moim nie było "dokopywanie cytatami" (nawet nie do końca wiem skąd pomysł że było). Spieszę też donieść, że po francusku umiem tylko "bonżur", zbrojownie są mi z gruntu obce, a w bibliotekach, jeśli już bywam, to nie poznaję kolegów.
I że mimo wszystko wolę Skomplikowanych Panów - i Skomplikowane Panie od Starych Mądrych Kobiet, kresowego fatalizmu i Paolo Coehlo. Jeszcze wyżej zaś stawiam koty i kury, również te dwie które w dzisiejszym śnie dziobały mnie do krwi.
A w ogóle to był to jedynie luźny niezobowiązujący potok skojarzeń, stopniowo oddalający się od tematu "pozytywne wzmocnienie". Zbrojenie się przeciw Tobie, jak i przeciw Panom nie było i nie jest moim celem. Jeśli już miałbym, to uzbroiłbym się w wełniany młotek, a nie francuskie cytaty.
Na razie więc pokojowo zamilczam w mej (niby)anonimowej trumnie. (Nie nie, nie jest to grób nieznanego żołnierza).