niedziela, 17 lutego 2019

mistrz haiku znowu atakuje



otworzyć okno na bezdenną chmurną noc
otworzyć noc

straciłem tyle czasu na rzeczy nieważne
wróble naprawdę kąpią się w kałuży

są jeszcze przestrzenie nieskażone bezsensem
tam polecimy



komentarz: w miejscu "chmurne" kiedyś była dziura, stąd ta dyskusja o brakującym słowie

17 komentarzy:

  1. nie mogę znaleźć właściwego przymiotnika

    OdpowiedzUsuń
  2. możliwe że właściwy przymiotnik nie istnieje

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie pytanie off-topic. Czy pojawianie się, a następnie znikanie wpisów na tymże oto blogu jest zjawiskiem (a) typowym (b) normalnym (c) zdarzającym się (d) anormalnym (e) paranormalnym ? Przegapiłem jakiś czekboks "nie jestem robotem" ? Jestem w ukrytej kamerze ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Pojawianie się i znikanie wpisów na tymże jest zjawiskiem typowym, normalnym, zdarzającym się. Dlaczego od razu w kamerze ukrytej? :)
    -Emi-

    OdpowiedzUsuń
  5. Objaśniam. Gdy, powiedzmy, Robinson Cruzoe, po latach wyspiarskiego życia i kontemplacji pustego horyzontu, podlewanej gorzkim losem rozbitka, dociera do punktu egzystencjalnego przegięcia, i - oślepiony nagłym strumieniem boskiego oświecenia, względnie przebity szpadą żalu, zgaszony nieskończoną tęsknotą lub złamany nagłym zatruciem pokarmowym, postanawia resztę cudem ocalałych z rozbitego statku szklanych butelek napełnić liścikami z potwornie szczerym przekazem dla dwudziestu kluczowych osób rozsianych po galaktyce, i zakorkowawszy, w bezkompromisowym szale rzuca te wszystkie butelki w ocean, z nadzieją że kiedyś tam dotrą do adresatów, to czy widz siedzący w przytulnym pluszowym fotelu multikina czuje ciężar gatunkowy chwili ? No raczej. Może nie aż że zamiera oddech, ale pewien ścisk empatii jest jednak odczuwalny w okolich zbliżonych do dwunastnicy. Więc gdy potem, tzn. następnego dnia, tenże sam Robinson, wystraszywszy się (lub może zawstydzony ogromem swej bezkompromisowej szczerości?), niespodziewanie rzuca się w wielkie fale na zbitej z balsy tratwie i desperacko wiosłuje, aby te wszystkie uprzednio rzucone butelki wyłowić, to ten widz nie wytrzymuje napięcia, wstaje no i drze się na całe kino "Człowieku no weź zostaw te butelki i, do cholery, odwagi !". Oczywiście o ile jest to widz podszyty resztką tzw uczuć wyższych, a nie jakaś tam podrzędna ćma kinowa z paczką popcornu o smaku smurfowym.

    OdpowiedzUsuń
  6. A w sprawie zaginionego przymiotnika, myślę, że mam trop: "homoikoniczny" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. W sprawie zaginionego przymiotnika: to musi być dwusylabowe!:)

    W innych sprawach: Automacie z napojami (wyskokowe czy orzeźwiające?) trafiłeś w sedno sedna, trafiłeś poprzez cyberprzestrzeń, kable, diody i Bóg Wie Co Jeszcze. To mniej więcej tak wygląda. Z drugiej strony jednak, szalona wiadomość wisiała w internecie przez miesiąc i kto mógł to się zapoznał. Na więcej nie starczyło odwagi lub/i szaleństwa.
    -Emi-

    OdpowiedzUsuń
  8. (A polo-cocta to wyskokowa ? Welcome to Kingsajz!) Ech. Cóż ... zacząłem się zastanawiać, czy mi się zdarzyło popełnić coś równie szalonego, ale chyba nie. Z perspektywy lat za najbardziej bezkompromisowy wyczyn muszę uznać zamach na klasowego siepacza (wczesna podstawówka), który przeprowadziłem w ten sposób, że przyczaiwszy się, oblałem mu wredną gębę roztworem azotanu srebra. Przygotowania do zamachu zajęły mi całe dwa dni (mina ekspedientki w aptece - bezcenna!). Siepacz paradował później z nieregularną brązową plamą na ryju, było to drobne lecz znaczące zwycięstwo sił światła nad siłami ciemności! Wracając do puenty - pozostaje mieć nadzieję, że butelki dotarły, "so motherfuckers remember where the thought is", a piwniczne półki pełne brodatych bóstw się zatrzęsły!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dear Automacie,
    Co dziwne (lub nie), znam tę historię, co stanowi że kiedyś oblewanie wrednych ryjów azotanem srebra było ongiś modnym zajęciem ALBO "my się znamy" (ale styl pisania nie pasuje do końca, ale mógł się zmienić)(1 x albo, 2 x ale). Lecz jakie jest prawdopodobieństwo że "znam" dwie osoby w ten sam odważny sposób reinterpretujące założenia zestawu "mały chemik"?
    A czym się usuwa takie plamy z azotanu srebra na gębie? I czemu powstają?
    I jak to zapytywali kiedyś ludzie: "czy my się znamy?":)
    (chyba że to po prostu matrix i nie należy się niczemu dziwić)

    OdpowiedzUsuń
  10. Się zapomniałam podpisać,
    -Emi-

    OdpowiedzUsuń
  11. To rzeczywiście ciekawa byłaby koincydencja :-) Chciaż (niestety!) pewnie się da to potwornie banalnym sposobem wyjaśnić. W tych dawnych czasach, o których toczy się opowieść, nie było jeszcze internetu i wszystkie dzieciaki na podwórku "wychowywały się" na tych samych dobranockach, czasopismach pokroju "Młody Technik", gdzie niejaki Stefan Sękowski opisywał, jak to w aptece można nabyć pałeczki lapisu. Nawet śmietana była sprzedawana w jednym tylko rodzaju opakowań (butelki z żółtym kapslem). Niewielka rozmaitość źródeł informacji powodowała, że wszyscy chłopcy mieli w kieszeniach identyczne proce na "haczyki" (robiło się je z izolowanego drutu miedzianego albo ze zszywek biurowych), wszyscy również robili "bomby" z saletry azotowej i cukru itp. Podwórkowa chemia, przeważnie pirotechnicznie usposobiona, pełniła rolę świata niedozwolonych uciech, nieznanych rodzicom (teraz oczywiście ten świat niedozwoonych uciech wygląda zupełnie inaczej). Niemniej gęba mi się uśmiała, nie przeczę, podsuwając zgoła surrealistyczny obrazek całego pokolenia chłopaków umazanych na gębie azotanem srebra lol. Co do tych plam, to zdaje się że zachodzi rekacja azotanu srebra z występującą na skórze naturalnie solą (chlorek sodu), wytrąca się chlorek srebra który jest światłoczuły i "wywołuje się" niczym fotografia pod wpływem UV. Ale, tę wiedzę nabyłem przekopując internet TERAZ :-) Nie, nie znamy się ...

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaa, te plamy jak się czyści .. no więc jakieś to jest mega trudne podobno. Trzeba czekać aż same zejdą w ramach natulanej fizjologicznej wymiany naskórka, albo stosować chemiczne triki. Znalazłem taką oto instrukcję: https://czarnobialykwadrat.wordpress.com/2015/05/23/jak-wyczyscic-rece-z-plam-po-agno3/

    OdpowiedzUsuń
  13. Może kiedyś popularność różnych trików chemicznych była większa, bo ludzie (niektórzy) sobie sami robili odbitki zdjęć. Nawet naszła mię ochota na odkurzenie powiększalnika foto.

    OdpowiedzUsuń
  14. No, ja jestem bardzo ciekawy co z tego odkurzenia wyniknie dla niniejszego bloga. Może transkrypcja Terminatora Gołąbka na wersję plastelinową, fotografowaną przy świetle z półotwartych drzwi do łazienki i wywoływaną następnie w wannie, celowo niezbyt starannie umytej dla uzskania efektu a'la "Brudny Harry" ? ;-) A w szerszym planie, przyszło mi do głowy, że chemia jest jedną z dziedzin jakoś stosunkowo mało wykorzystaną przez sztukę. Owszem, chemia pracuje dla artystów (farby, lakiery, kredki, kleje itd) ale coś mało się słyszy o artystach, którzy zostali chemikami tylko po to, żeby użyć reakcji chemicznych jako środka ekspresji. Myślę o artystach prezentujących instalacje wypełnione szalonymi reakcjami, kłębiące się związkami chemicznymi i ścieżkami syntezy unikalnymi, skomponowanymi tylko i wyłącznie dla radości widza lub artystycznego spełnienia autora. Chociaż nie, jednak pogrzebałem i coś tam gdzieś ktoś montuje: https://www.acs.org/content/acs/en/education/students/highschool/chemistryclubs/activities/art-and-chemistry.html

    OdpowiedzUsuń
  15. i po przeczytaniu komentarzy, jaka to do cholery wiadomość!? (nikt nie bierze pod uwagę złamanych życiem i dręczonych wichrami losu bywalców co stodni, ale za to wiernych!?

    OdpowiedzUsuń
  16. To była wiadomość publiczno-prywatna o krótkim czasie półtrwania. Się już rozpadła i dlatego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  17. dziadostwo, zawsze przychodzę po czasie!

    OdpowiedzUsuń

Sądzisz coś o tym lub o tamtym? Uzewnętrznij się. (W pewnych granicach). (Czasem nie odpisuję, albo odpisuję po kilku latach. I takie tam) (Wiem że to nieadaptacyjne.)