sobota, 30 stycznia 2016

Żadnych wygibasów



"Listy do córki" czyli F.S. Fitzgerald listownie hoduje (nawozi, podlewa, przycina) swoją córkę. (Nazwaną raz per "Wynik-Nieodpartego-Impulsu")(fire of my loins) Straszliwa lektura! Poza tym, mój egzemplarz (znaczy nie mój, ale pożyczony) znowu popodkreślany na śmierć. Obliczenia na marginesie (1933 minus 1921)(dwanaście!), nazwiska, adresy, wszystkie najbardziej nużące fakty wyryte ołówkiem na wieki wieków. W rezultacie w tle głównej lektury odbywa się automatyczna próba rekonstrukcji cudzego dzikiego umysłu. Nie wiem jak u innych, ale u mnie tak. Wracając zaś do książki właściwej:







Tak  będzie, obiecujemy. 



piątek, 15 stycznia 2016

Prześwit



"(...) Podlegałem magii bocznych uliczek, miejsc gdzie można uzyskać leniwy przekrój przez wszystkie stadia rozwojowe tego gatunku. Ten sam deseń, nieuchronna triada w składzie: zaskoczone, opalone dzieci w epicentrum swojego dzieciństwa; babcia, wolno pełznąca poboczem (jej pełne obowiązków życie powoli zbliża się ku końcowi, ale nie może go doścignąć) oraz nieunikniony adolescent na motorowerze.

Dzikie chaszcze z pasją zastały wszystko. Kogo jeszcze spotkam. Obowiązuje transport rowerowy. Hałda albo wysypisko popiołu. Za nią jakby pół ciężarówki. Małe domki dorobione do mniejszych domków na różne chałupnicze sposoby. Drewniane przybudówki w kolorze trującego błękitu – także mające prawo do szczęścia. Czas się tu nie zatrzymywał – czasu tu nigdy nie było. Stosy drewna zapobiegawczo gromadzone na zimę. Cała moja historia – tu, na tej kupie. Niosący ulgę prześwit w dalekim zagajniku. I dwa bezpańskie psy (czarny i łaciaty) – formalni właściciele tego burdelu."



poniedziałek, 11 stycznia 2016

Terminator Gołąbek szuka żony odc. 2476425

obrazek powiększy się kliknięciem (tako ma w zwyczaju)

<<--Poprzedni odcinek




piątek, 8 stycznia 2016

Richard daj mi ten garnek


z serii: filmy na blue monday (który już niebawem)

Ostatnia miłość na ziemi, melodramat w koprodukcji duńsko-irlandzko-szwedzko-brytyjskiej-madagaskarsko-proxima centauri-konsorcjum galaktyczne-grenlandzko-duńskiej

[SPOILERY]

Znakomita komedia, polecam. Film planowany jako apokaliptyczny i, jak by to dyplomatycznie ująć, pozostawiający DOJMUJĄCE wrażenie, że bohaterowie filmu są także jego twórcami. Wszyscy mają to coś i jak bezradnie szukasz wzrokiem kogoś, kto tego czegoś nie ma, to spostrzegasz że jesteś sam. Bezdenna egzystencjalna samotność widza w obliczu znakomicie bawiącej się ekipy filmowej. Może to o to chodziło. (po argumenty bezpośrednie zapraszamy do 37 minuty, a po wyjaśnienie genezy filmu - 5:20) Wygląda na to, że ktoś kręcił klasyczny film amerykański o tajemniczej epidemii, ale podczas pracy nad nim zapadł na depresję i przestało go to wszystko obchodzić. 

W efekcie nie obchodzi to nikogo, ani filmowych epidemiologów, ani - w efekcie - widza. Nie szukają przyczyn, po prostu wspólnie wykluczają kilka możliwych wytłumaczeń "bo nie". A to? Też nie. Aha, to lecę. Może to minie. Spoko. Rozprzestrzenia się, ale nie jest zaraźliwe. Super, powiem im. Marszczenie brwi. Zamykanie z trzaskiem ważnych dokumentów. Otwieranie tychże. Chodzenie szybkim krokiem po korytarzach placówek opieki zdrowotnej. Na tym to właśnie polega. Muszę lecieć do pracy. Czemu cię nie było w pracy. Mam coś dla ciebie. Na widok faceta w szpitalnej izolatce: jestem epidemiologiem, dlaczego mnie tu wezwałeś. (Pamiętaj że jesteś epidemiologiem. Jestem epidemiologiem? Gdyby ktoś cię pytał, to jesteś epidemiologiem. Które z nas jest epidemiologiem? Tylko bez paniki. I tak dalej.)

To jedno. Drugie, że emocjonalnością bohaterów steruje maszyna losująca pod nadzorem komisji kontroli gier i zakładów. W efekcie pojawiają się sceny typu: on wyciąga oną na spacer. Trafiają na zebranie sekty ludzi tęskniących za lasem, moderowane przez artystycznie usposobioną kobietę ze skrzypcami przebraną za, o ile dobrze widzę, leśnego skrzata. To już samo w sobie jest ciężkie. Potem następuje rozwojowy dialog:
ona: co teraz?
on: możesz mnie zaprosić do siebie
ona: nie wiem czy to zrobię
on: zacznij iść w kierunku domu, a ja pójdę za tobą (ZACZYNA IŚĆ)
on&ona: (śmieją się, a maszyna wylosowała 3, 19, 48, 4, 6, 2)
(Mówiłam, że można było uratować ten dialog dodając "chyba cię pojebało, marynarzu", ale nie, macie co chcieliście)

Co tam jeszcze? Podbiegunowe światło, deszcz z węża, regularne przełomy emocjonalne, wszystko artystyczne, przecinane sekwencjami z banku zdjęć! Oraz narrator wypowiadający kwestie o wysokim poziomie ogólności. I miłość. Miłość zwycięży wszystko.

Warto o tym pamiętać w blue monday.

wtorek, 5 stycznia 2016

Poradnik

Serdecznie zalecam - Ex machina (2015). Film który niewątpliwie wejdzie do kanonu sf i zasiądzie na grzędzie obok Moon, Gattaca albo Sunshine (tego samego reżysera!) (Przy założeniu jednak, że poddajemy się klimatowi i ignorujemy nieciągłości...ale o tym później spoiler na dole). Zanim spoiler, to ilustracja inspirowana (która też może nosić znamiona spoilera)






[SAME SPOILERY]


Film jest genialny - uwodzi estetyczną kompletnością przedstawionego świata (fonia! wizja! gnoza!)(zwłaszcza fonia jest genialna - link)(iskrzenie obwodów, przestery, trzaski+łagodne obłe dźwięki jakimi komunikują się z ludźmi komputery=złowieszczość) pod warunkiem że się świadomie przygasi nieco myślenie krytyczne i pozwoli się nieść. Ale o co chodzi? Jest sobie ten facet miliarder, najtęższy mózg na ziemi, i ten ów facet posiada na malowniczym odludziu (które też posiada) tzw. "inteligentny dom", który ma wbudowane wszystko we wszystko. Z jednym małym felerem (it's not a feature, it's a...) a mianowicie, przerwa w dostawie prądu powoduje blokadę drzwi. Jeśli dotąd mu nie zazdrościliśmy tej wspaniałej chałupy, to na pewno teraz zaczniemy. Któż by bowiem nie chciał mieć sprawdzonych wzorców, rodem z komory reaktora, w swojej nowoczesnej chatce, w dodatku działającej na karty dostępu (które trzeba ciągle taszczyć ze sobą i uważać, żeby się nie zgubiły gdy jesteśmy nietrzeźwi)

Gdyby tego było jeszcze mało, jest też drugi, młodszy, który objawia swój diaboliczny talent nieco później, zapowiadając że przeprogramuje ten przebiegły system, tak że brak dopływu prądu dla odmiany otworzy wszystkie drzwi, czym, dodajmy, wyraźnie imponuje temu pierwszemu. (Nie wiadomo jak to zrobi, ale najprawdopodobniej podmieni gdzieś 0 na 1, albo true na false). Nachodzi mnie myśl, że może oni marnują się, klecąc te androidy wyposażone w sztuczną inteligencję, zamiast na serio poświęcić się studiowaniu możliwych zależności między dopływem prądu a stanem drzwi w budynku. I tak dobrze dla filmu, że dramaturgicznie kończy to się tak, jak się kończy, a nie że bohater ginie przygnieciony buciarką, podczas próby wyciągniecia widelcem karty dostępu, która wpadła mu za szafę.
[dopisane]

W miarę upływu czasu niestety wrażenie słabnie. Moja nie-artificial intelligence zabrania mi w to wierzyć, ale pozostają widoczki, klimacik i te rzeczy.

Po co mu na tym odludziu na bramie wejściowej drukarka do kart identyfikacyjnych? Dobrze wygląda, ale sensu nima. Komu wydaje te karty? Ludność okoliczna znosi mu swe skromne plony? Autochtoni go nachodzą i chcą mu kraść alkohol i antyoksydanty? Jak ten drugi mógł po 3 "sesjach"  rozmów ("jaki jest twój ulubiony kolor?") "sympatyzować" z czymś, co ma w odwłoku kable podświetlone na niebiesko? Po co chciał uciekać i jak to miało dalej wyglądać? ("przepraszam, konkubina musi się podładować indukcyjnie.") Miliarder ze sfilcowaną brodą produkuje niebezpieczne androidy, umieszcza je w szklanym więzieniu i wchodzi do nich drzeć im rysunki. Gdyby hodował tygrysy to właziłby im do klatki wywierać psychiczną presję poprzez odbieranie martwych antylop. I też by dostał Nagrodę Darwina. I tak dalej. 
(Pollocka se kupił i go ogląda - po ciemku. W wolnym czasie tylko sztanga i wóda - może to wcale nie jest ten właściwy naukowiec-miliarder?)(I sztangą też chce zniszczyć dzieło swojego życia - czy był prowadzony casting na ten przedmiot?)


Gdyby...gdyby wszyscy wyglądali normalnie i na końcu się okazało że...


(Acha, i zamawiam wersję DAMSKĄ filmu tj . szalona zblazowana programistka miliarderka która przestała się czesać, uzależniona od zakupów i fitnesu i jej tajne laboratorium z czerwonym oświetleniem, w którym)

słowa kluczowe: antyoksydanty, stochastyczny, mikroekspresje