następny wpis 15 marca 3852 roku
piątek, 29 grudnia 2017
wtorek, 12 grudnia 2017
czwartek, 2 listopada 2017
poniedziałek, 30 października 2017
Wincej światła
Teatrzyk Niebieska Kóra (nie mylić z!) ma zaszczyt odstawić:
Restauracyjka za siedmioma krasnoludkami
czyli poemacik oszczędnościowy dla ubogich portfelem i bogatych w tetamto drugie,
występują:
Księżyc - z odgórnych ustaleń wynika: ciało niebieskie okrążające - w tej roli Jenowefa Śzczypiór - potwór w wielkim stylu na sceny globalne
Kelner - stara kaprawa łajza
Zamiatacz - młodzieniec cud urody, acz występny
Jan Mincglaj i synowie - aprowizacja poboczna, przystawki śledziowe
Herr Pietrucha - osłanianie własną piersią, nalewki, oświetlenie
Boćwina Śzwagra (w tej roli spóźniony Boniczesław Gąbiński) - nieustalone zasługi
Reperkusja Ścibożak - podobno "zna się na alkoholach i przemijaniu"
Tadeusz Pan - gra na harmonijce usznej, duża swoboda w obejściu
Parada Atrakcji - młodzi ambitni ze skoliozą
Niewidzialny Koń - figura symboliczna w tej roli na zastępstwo Grzebysław III, we środy Bolesław Chrobry ex nihilo jak dojedzie
Wieloryb Zuzio - popularny autor pamfleciku o siedmiu wróbelkach
Krasnoludki - figura retoryczna dostępna po zalogowaniu
Sceneria typu ekspresjonizm niemiecki realizowana przez dekoracje zamiarowo krzywe i pomalowane w ciupasy. W roli Konferansjera przekrwiony wnuczek Edgara Allana, wczepiony sam w siebie. Na białych prześcieradłach cienie dużych pająków. Zamiast deszczu: wódka!
ZAMIATACZ (zamiata i śpiewa)
Restauracyjka na końcu świata
sialalala
mała restauracyjka do której księżyc wpada czasem
na parę głębszych
KSIĘŻYC
(wpada)
no to chlup!
SZEF W KUCHNI
(uwija się)
szynka a'la ser
na żer starych skner
-- parter!
wytworny kugiel-mugiel
dla pani z wodobrzuszem
-- piętro
drugie!
dewolaj cud urody
ozdoba twej wątroby
-- piętro
sznaste!
kotlecik jedzą dzieci
słoneczko dzieciom świeci
-- level
trzeci!
PANI Z PUKLEM A'LA WCZESNY WYSPIAŃSKI
Coś mi tu pływa w talerzu!
Kelner!
KONFERANSJER
Albowiem drodzy państwo, tak,
bywają dni gdy coś nam pływa w talerzu.
Jeśli to dyzyntyria, to niebawiem pierwotna potęga dobra wywróci nam kosmki na lewą stronę.
Jeśli to febra nizinna, losem naszym jest majaczyć i odstręczać na salonach.
Jeśli to koklusz, będziemy nieprzyjaźnie spoceni i niechętni zabawom.
To na pewno koklusz.
Moja ciotka miała koklusz i wujek poił ją herbatą z rumem.
Ale to niepotrzebna dygresja. Zwątpiłem w sens swojego istnienia. Przestaję.
(przestaje)
KELNER:
Czym mogiem pomóć?
PANI Z TYM CZYMŚ
W mojej zupie jest kelner.
KELNER:
W takim razie jest już pani obśłużona a ja frunę ku nowym wyzwaniom.
Żegnaj, Galateo. Mam nadzieję że jutro otworzy przed nami swe kojące macki.
WIELORYB ZUZIO
Kapciem go, kapciem!
PARADA ATRAKCJI
Towarzyszu
gdy ziąb zacina
gdy mróz zawiewa
czytaj Tacyta
ochraniaj oocyta
panie, ten kanarek nie śpiewa
WZRUSZONY DO IMENTU
(majestatycznie opadając z sufitu)
Czym bowiem byłaby rozrywka w tym "najweselszym z baraków", gdyby nie Chądzysław Bożeucho i jego rymowane ścipióry które towarzyszyły nam od narodzin do zejścia. Śpiewaliśmy je, recytowaliśmy je spłonionym kochankom w kuchennym kredensie, nuciliśmy je wracając z czwartej zmiany nocnym autobusem. One były z nami a my byliśmy nimi. Łza się kręci i spada na ciastko z kremem waniliowym. Zaśpiewajmy razem, ten ostatni raz, "Hymn przemoczonych". (łka i śpiewa, przemaczając się dodatkowo w tzw. gratisie)
deszcz pada deszcz
na łysinę i na koleinę
na paździerze i na wódkę w proszku
na nasze życie szare życie
co ucieka po troszku
na nasze widoki marne
na naszą szarość dusz
pada deszcz mokry pada
więc przytul się do psa sąsiada
nie naprawim tego
nie wysuszym tego
będziem żyli
od pierwszego
do pierwszego
od pierwszego
do pierwszego
(przypadkiem z innej jaźni)
a bo ja jestem wesoły drań
wesoły drań
w odzieży mam sznyt a w oczach błysk
zanętę dla ponętnych pań
nadzieją się nań
(cenzura)
koniec aktu I
(upływa w atmosferze wzajemnych oskarżeń i przerzucania odpowiedzialności)
Akt II
MAŁA DZIEWCZYNKA (usmołowana)
To ja, węgiel. Węgiel to nasza czarna skała w której rzeźbimy wspólną świetlaną przyszłość.
To węgiel naszych ojców i naszych braci, nasze brzemiono i nasze skrzydło.
To węgiel! Jam węgiel!
ZAMIATACZ
Diabli nadali. Do stu tysięcy kartaczy. Do dwóch miliardów sparszywiałych sardynek.
Jakem faraon tego przybytku. Program ideologiczny we czwartki. Program rozrywkowy we środy. Czy to tak trudno spamiętać?
(przełancza)
SZEF W KUCHNI
Dziś polecamy jabłka!
Jabłka naostrzają apetyt, wygładzają wyściółkę żołądkową,
zapobiegają obstrukcjom.
Przeczucie Edenu, grzeszne i krągłe. Jabłko!
(tymczasem)
PAN Z WĄSEM AHISTORYCZNYM
Poczułem strzałę Wenus. To silniejsze od nas wszystkich. Gdzie pani z puklem?
KELNER (smutno)
Odejszła.
PAN Z WĄSEM AHISTORYCZNYM
Ach. To z mojego powodu, prawda?
KELNER
Nie, pana wtedy jeszcze tu nie było. Trzymajmy się faktów.
Najpierw przystawka, potem zupa. Na końcu deser.
W tej kolejności świat został stworzony.
PAN Z WĄSEM AHISTORYCZNYM
Aha. Pragnąłbym w takim obrocie sprawy zakąsić coś na pocieszenie serca drogą via żołądek. Pan rekomenduje?
KELNER
wichry sosu pomidorowego w objęciach buraczka
pulpetów wzgórza na horyzoncie
smutny sen o ziemniaku
życie upływa
PAN Z WĄSEM AHISTORYCZNYM
Och. Pan jest poetą. Proszę mi tego nanieść po samą powałę. Będę jadł.
(zakansza)
KELNER
zmierzwionym kundlem jestem
ale dusza ma na szczytach
płomień mój
wieczny
koniec aktu II
akt III
WSZYSCY RAZEM
jedz jabłka
dopókiś młody
jedz jabłka
dodają urody
bez jabłek życie jest szarą renetą
bez jabłek, panie, wszystko to nie to
skarbnica, lica, słonica
bo po co piosence zwrotka
gdy wystarczy rymu
wyleniała szczotka,
jedz jabłka.
Atencja!
Dyrekcja pragnie zawiadomić że akt III zakończył się nieplanowaną demoralicją sali widowiskowej i turbowaniem niewinnych. Dlatego zatem akt IV z przyczyn nie odbędzie się. Za bilety nie oddaje się. Osiołki ręczne i koromysła należy odebrać z szatni niezwłocznie. Zabrania się. Nie udziela się.Na pytanie nie odpowiada się w godz. 10-16. W pozostałe dni robocze pytania też nie. Księżna Skarg i Zależeń do dyspozycji szanownych dostępna u ciecia. Cieć dostępny na bramie. Innego końca świata nie będzie. Odmaszerować.
sobota, 21 października 2017
Woda
naukowczyni, dramaturżka, antropolożnica Hanna Hrząśzcz-Śzwarceniger rozmawia z dr Susłem Rambo, doktorem nauk cybertranskulturowych, adiunktem na Wydziale Pasteryzowania Idei, Uniwersytetu Przetworów Leśnych, Konfitur i Dżemów z Owoców Sezonowych
Siedzimy w tej kawiarni, a widziałeś te szyby?
Zaparowane. To woda jest. Woda w stanie trybalnym.
Słyszę kapanie. Co to oznacza?
To znaczy że łamiesz prymat percepcji wzrokowej uaktywniając inne magistrale.
Tę strategię wykorzystują też polujące wiewiórki.
Słyszę też autobusy. Takie "brum-brum". Co to o nas mówi?
Autobus jest przestrzenią nieoswojoną i zarazem przestrzenią totalną.
Masz na myśli to, że wysiada się tylko na oznaczonych przystankach?
Też. I z perspektywy autobusu wyraźniej widać opozycję między byciem w pokoju a byciem w łazience.
W autobusie łatwiej myśleć w kategoriach passenger thinking. Bycie w pokoju nie nastręcza takich spekulacji. Aczkolwiek w łazience czas inaczej płynie. Łatwiej się zagapić, przegapić, wdepnąć w pranie.
Czy czas-utracony-w-łazience wiąże się jakoś z geometrią czarnej dziury?
Nie wiemy dokładnie. W miejscach niedokładnie uszczelnionych mogą pojawić się osobliwości, pewne nieciągłości płyt kartonowo-gipsowych.
Poza tym w łazience jest wilgotno, może tam nawet być pleśń.
Boimy się pleśni.
Tak, pleśń to kulturowy archetyp pomostu między nieorganicznym a organicznym, między budzącym grozę bytem-ze-ściany a pierwotnym imperatywem wzrostu wykładniczego w którym wyraża się życie. Pleśń to zarazem Inny, ślepa plamka w centrum naszego doświadczenia. Inny jest inny to znaczy nie-taki-jak-my i to jest punkt wyjścia uniwersalnej polaryzacji. Z tej biegunowości wychodzi cała nasza kultura. Orientujemy się przeciw pleśni żeby wyznaczać fundamenty naszej tożsamości, osiedlić się w sobie. Powtarzając za Platonem: "nie jestem kimś innym i to mnie dręczy, niczym wesz".
To chyba niedokładny cytat?
To taka moja paralaksa. Ale chcę powiedzieć że gdy doznajemy poczucia zaskoczenia, odkrywając że kupiony przedwczoraj pomidor niespodziewanie pokrył się mikroskopijną siateczką obcych, wtedy nasze jestestwo jest przeszywane pierwotnym impulsem wstrętu przed "tym ohydnym". "To ohydne" jest wyzwaniem, bo nie przychodzi z instrukcją obsługi.
...jak aplikacja w smartfonie.
No właśnie. Wydarza się akt dematerializacji pomidora jakiego znaliśmy wczoraj i jego transformacji w aforemną superkulturę anty-bytu. To jak w komedii Moliera - "Przysiągnę, że to ma oczy!". Ale moje dziecko powiedziałoby już "łapka w górę". Ona nie ma tego szacunku dla tego co było, ona cała jest w tym co jest.
Mam kontakt z młodzieżą i oni już inaczej myślą. Ściskają te swoje telefony jak moja prababcia modlitewnik, a po zajęciach zadają dodatkowe pytania, szarpią mnie za rękaw, gryzą aparatami ortodontycznymi. Widać ten ich ogromny apetyt na wiedzę.
Możliwe że to im przynosi sekularne ukojenie irreligijne, ten kontakt z totemicznym obiektem o funkcji metakomunikacyjnej. Zwróć uwagę jak wiele mają wspólnego: macierz, macica, Mackintosh. To wszystko są słowa z tej samej genetycznej matrycy. Pamiętasz co Ewa zerwała z drzewa w raju?
Na studiach uczyli nas, że to był pomidor. Ja też zawsze przy pomidorach jestem smutna, bo boję się że trafi mi się jakiś podgniły.
Ten bergmanowski spleen to game over dla non-users. W sensie dla tych użytkowników warzyw którzy przyzwyczaili się do supermarketowego jedzenia i nie wiedzą że pomidor też musi mieć przestrzeń żeby się wygdakać.
Czyli dajemy pomidorowi prawo do pleśni?
Życzyłbym sobie.
Natomiast pleśń w rogu pokoju bywa emanatem przyziemnej wzniosłości, wtedy jest to pleśń oswojona, "nasza".
Łatwo przyzwyczajamy się do pleśni jeśli uznamy że jest po naszej stronie.
Jak np. w serach?
Algorytmiczny model wzrastania pleśni jest bardzo podobny do schematu tworzenia się sieci kontaktów na facebooku. Jeśli można wyciągnąć dane z bazy danych, to dlaczego nie wyciągnąć tych samych danych z grzybni i pozwolić sieciom neuronowym działać. Sztuczna inteligencja już niedługo będzie sterować naszą dietą. Teraz to ty wybierasz jedzenie, ale w przyszłości to jedzenie będzie wybierać ciebie.
Problem w tym, jak zakodować problem. Dla sieci neuronowej jestem tylko zbiorem danych. Ciężko się przestawić na taką perspektywę.
No właśnie. My mamy już jeżdżące roboty które zbierają kurz, ale na przykład moja babcia nadal zbiera kurze szmatką.
I zgadnę, że nie ma facebooka?
Tak. Większość jej interakcji przebiega w trajektorii analogowej. A przecież współczesny świat jest na wpół zanurzony w świecie wirtualnym. Pięknie o tym pisze James Chrlbdgrchlzgtzky (francuski filozof społeczny i teoretyk biomasy), że to co realne rozmacza się w tym co nierealne. Każdy na pewno moczył sobie kiedyś herbatniki w mleku. Z rzeczywistości robi się wtedy tego taka pulpa, łatwa do połknięcia. To naturalne, już człowiek prahistoryczny chciał sobie ułatwiać.
No bo co będzie sobie utrudniał! (śmiech)
Człowiek prahistoryczny nie był taką głupią małpą, jak to się powszechnie uważa. To wszystko są schematy poznawcze w których ugrzęźliśmy - że jaskiniowiec to tylko z maczugą latał. Ale tam jest pełno przykładów że była tam zaduma i wrażliwość na zachody słońca.
Wróćmy do naszych czasów. Będziemy mieć łatwiej czy trudniej?
Ja mam taką hardkorową zajawkę, że w przyszłości wszyscy ludzie będą mieli komputery z sera pleśniowego. Że pleśń odwali za nas całą robotę, a my będziemy mieć wtedy czas na chodzenie do kina i na wycieczki.
Myślisz że już w tym stuleciu?
Może tak. Zobacz, wysłaliśmy sondę do Marsa, a Wenus jest tylko kawałek dalej. I bliżej słońca jest cieplej. Tam można mieć inspekty, można tworzyć spółdzielnie hodowli jarzyn. Udało się to w północnym Maroku na eksperymentalnych farmach, uda się i tam.
Ty w swojej pracy stoisz raczej po stronie tego pomidora?
Ja zajmuję się bytem społecznym, przejawem zbiorowego ducha tłumaczonym na misterną sieć zależności. Mój białkowy interfejs nie pozwala mi na więcej, ale gdybym był np. pieczarką to myślę że zajmowałbym się tym samym.
Podrapać cię po pleckach?
Nie jestem zalogowany. O tym się tyle nie mówi, ale równolegle do prac nad sztuczną inteligencją prowadzone są prace nad sztuczną głupotą i to jest o wiele trudniejsze wyzwanie. Mówię tu o terminach takich jak algorytmy pomylone, modelowanie dyletantyzmu czy idiotomika kwantowa. Jeśli wszystkim kierować będzie sztuczna głupota, to sztuczna inteligencja zajmie niszę cywilizacyjną, taką jak szachy czy ziemniaki.
I każdy będzie miał swobodny dostęp do warzyw?
Oczywiście. Musimy tylko zebrać się w sobie i przysiąść fałdów. Korzystać z doświadczeń przyszłych pokoleń i z nadzieją patrzać w horyzont wydarzeń.
wtorek, 10 października 2017
Początek dla zaawansowanych
Główny plan mój to było sprawdzić jak współpracują ze sobą OpenToonz i Krita, dwa wspaniałe i darmowe programy do animacji i malowania, oraz przetestować rotoscoping w tychże. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że wrobiłam się w odrysowywanie klatek na moim prehistorycznym tablecie oraz jak bardzo nie lubię rysować na tym tablecie. Bardzo. LECZ CÓŻ. Com zaczęlim, tom skończylim. Najtrudniej mi idzie wymyślanie wystarczająco pretensjonalnych tytułów.
Open Toonz należy zgłębiać poprzez tutoriale na youtubie, chyba że ktoś woli instrukcję obsługi po japońsku.
Krita jest inteligentnym programem do malowania elektronicznego który też polecam.
Ogólnie to coraz bardziej zaczynam lubić proste programy których interfejs nie przypomina sterowni łodzi podwodnej.
Skrócona instrukcja obsługi galaktyki reż. Emilia Prosół, 2017, 1'10''
najważniejsze nagrody:
"Srebrna Kuna Leśna" na Festiwalu Sztuki Podmiejskiej subMetropoliana, Wąbrzeźno, 2018
"Złota Wyleniała Kuna Leśna" na Przeglądzie Filmowym Odwrotna Optyka, Sopot, 2018
"Srebrny Kleszcz" na Festiwalu Nowe Kino Teraźniejsze, Wąbrzeźno 2017
"Brązowy Kleszcz Wczepiony W Wyleniałą Kunę Leśną", Festiwal Artystyczny Jesień w wielkim mieście, Lublin, 2017
Nagroda publiczności na festiwalu Art&Sztuka, Grudziądz, 2018
Nagroda publiczności nietrzeźwej na Festiwalu Literackim StylemDowolnym, Wąbrzeźno 2018
Nagroda ochroniarzy na Festiwalu Twórczości im. Brunona Schulza, Ciechocinek, 2018
Nagroda Publiczności na XVIIII Przeglądzie Transkulturowym "Mosty bez barier", tamże, 2018
Nagroda jury na festiwalu Młode Kino Kujawsko-Pomorskie, Zakopane 2018
Nagroda za najlepsze białe tło na festiwalu Art&Sztuka, Ciechocinek, 2019
I Nagroda w konkursie "Ekologia i płeć", Katowickie Centrum Sztuki Agresywnej, Kraków, 2018
Grand Prix na Żużlu w Gminnym Konkursu o Złotą Palmę Biskupa Kalifornii, Toruń, 2017
XXIX Nagroda w konkursie na film antyprowojenny, Sydney, 2017
MCXXXVIIIXII Nagroda w Konkursie na Projekt Zabudowy Starego Miasta w Koninie, Gdańsk, 2018
VII Nagroda na III Przeglądzie Twórczości Amatorskiej Osób Bladych, Berlin, 2018
Wyróżnienie za ścieżkę dźwiękową na Festiwalu Europejskie Ucho Przyszłości, Wąbrzeźno 2017
Wybór jury w kategorii Emilia Prosół na Europejskim Przeglądzie Sztuki Niełatwej, Warszawa, 2017
Nagroda Polskiego Związku Producentów Krzeseł za promocję siedzącego trybu życia
Nagroda dla Najlepszego Filmu Krótkiego - Bydgoski Festiwal Filmowy - Konkurs Filmów Krótkich i Krótszych, Bydgoszcz 2019
Nagroda za Najlepszy Film Eksperymentalny Krótki w Konkursie Filmów Eksperymentalnych Międzynarodowego Festiwalu Filmów Eksperymentalnych Średnich i Krótszych niż Średnie, Bydgoszcz, 2019
Nagroda Debiuty 35+ na Festiwalu Artystów Przeterminowanych "Stara Sztuka", Toruń, 2018
Prezentacja na Festiwalu Filmów Unikających Realistycznego Przedstawiania Pingwinów "Bez Pingwina"
Nagroda jury niemowlęcego na Krajowym Festiwalu Filmów Dla Dorosłych "KraFeFiDo"
Extraterrestial Art&Movie Festival in Wielka Plama of Jowisz - Grand Prix of Competition in Memoriam Of All Kind Of Beings Eaten By Black Holes Since The Beginning Of Time
poniedziałek, 11 września 2017
Gwiezdna Szopa 12 - Kod Leonarda DiCaprio
Poprzedni odcinek dla przypomnienia.
Wszystkie poprzednie odcinki dla zapoznania.
Terminator G. dostał kosza od wydawcy i zaszył się w głębokim kosmosie. Żeby tak dać kosza Gołąbku to trzeba nie mieć serduszka, naprawdę. Może w następnym odcinku zobaczymy te uszy, znowu?
koniec konferansjerki
Powyższe inspirowane częściowo przez wiadomość jakoby dwaj facebookowi sztuczni inteligenci tzw. boty, podczas prymitywnych negocjacji wytworzyły własny język:
Bob: "I can can I I everything else."
Alice: "Balls have zero to me to me to me to me to me to me to me to me to."
Alice: "Balls have zero to me to me to me to me to me to me to me to me to."
niedziela, 10 września 2017
osobowy do pośpiesznego
badam jaką siłę napędową ma
senty
mentalizm
Na stacji gdzieś w Koluszkach
Gdzie księżyc jest jak ser
A noc jak wymięta poduszka
Uciekł nam pociąg o trzeciej, jedliśmy przecier
Pamiętasz przecież?
A księżyc nagle zgasł!
Jakby go kto w pysk prasł!
A gdyby oń ktoś pytał
To mówcie cicho sza
cicho sza
sza!
Małej w na Koluszkach stacji
Gdzie mysz wygryza czas
Zgubiłam mały portfelik
A może to było serce
Nie chcę już więcej
Bać się o serce
Apeluję, uczciwy znalazca serca w Koluszkach
proszony o pilne odniesienie serca
do biura serc znalezionych
Bo co ja zrobię bez serca
Bo co ja zrobię bez serca
w Koluszkach
Gdzie księżyc jak ser
A noc jak wymięta poduszka
Szepce do uszka
Chodź już spać
...
sobota, 19 sierpnia 2017
Wszechobecne w naszej
fragment pracy "Quo vadis, Sienkiewiczu Henryku", 2017, instalacja
Emilia Rosół, rocznik 2008
graficzka, neurotyczka, magisterka sztuki, etka, stka. Tka.
Co jest dla ciebie najważniejsze w twojej sztuce?
Niedawno w Zniechęcie pokazywałam moje wideo przedstawiające kobietę zdejmującą kapelusz i zakładającą (ten sam) kapelusz. Obraz tej kobiety był nałożony został na film z mężczyzną otwierającym konserwę turystyczną. Z głośników umieszczonych w rogach sali odtwarzałam głosy mew i głosy nagich japońskich turystów. Stosowane przez mnie gesty zawłaszczenia przestrzeni galerii i transformowania jej w uniwersalną przestrzeń znaczeń mają unaocznić fetyszyzującą arealność świata w którym żyjemy i zdekonstruować mit kobiety jako instytucji pasywnej. Gest zdejmowania kapelusza implikuje pierwotny strumień życia, tłamszony zarówno przez beneficjentów patriarchalnej machismo-kultury jak i przez jej półświadome partycypantki. Ustawiona w rogu instalacja z lalek Barbie ma za zadanie zachęcać do refleksji nad rolą, jaka w tej rzeczywistości bezalternatywnej jest narzucana kobiecie.
Jaka jest geneza instalacji "Joints", twojej najnowszej pracy?
Kiedyś ze znajomymi poszliśmy nad rzekę i tam były takie śmiechowe ryby. Różne takie, karpie, szprotki, łososie. I nagle wpadłam na pomysł że jest duże podobieństwo między kształtem ryby a moim łokciem. Łokieć symbolizuje ruchliwość, podróże, nieustanną wędrówkę w poszukiwaniu sensu (śmiech). Że jesteśmy jak te ryby w rzece życia. I ja ten łokieć chciałam fotografować na tle różnych świętych miejsc na całym świecie. Zdobycie funduszy zajęło nam trochę czasu, wiesz, całe to składanie wniosków trwa wieki. W Meksyku fotografowaliśmy mój łokieć na tle świętej świątyni Majów, to było niesamowite przeżycie. Są też zdjęcia z Austalii, na tle chat Aborygenów i jedno zdjęcie, moje ulubione, z Grenlandii. W Indiach ludzie przynosili nam święte dary, a w Kanadzie nocowalimy na fiordach. W rezultacie okazało się że materiału jest więcej niż planowaliśmy i część tych zdjęć będzie wyświetlana na fasadzie zamku krzyżackiego w Malborku na festiwalu Art&Sztuka.
Jakie są twoje artystyczne plany na przyszłość?
No przede wszystkim kolaborancja z duetem ExNihilo, który zrobił świetną muzykę do mojej serii obrazów "Morze Jezioro Może" i didżejską oprawę do mojej sztuki pt. "Pekaes". To jest opowieść o ludziach znikąd, którzy pojawiają się i znikają. Ta sztuka wyjdzie też w postaci audiobooka do którego komiks opracował Don Tyfus. Mamy w planach dużą wystawę ze zdjęciami z tego spektaklu, wydrukowanymi na wielorybach za pomocą ekologicznych farb. Tym gestem chcemy zwrócić uwagę na problem wykluczenia ekologicznego gatunków niszowych. Sama widzisz, mam teraz na sobie koszulkę z ginącym gatunkiem chrabąszcza. Oprócz tego z grupą PostKwadrat robimy instalację o problemie niedożywienia. Chcemy chodzić po ulicach i filmować ludzi wychodzących z supermarketów z zakupami, a przez głośniki puszczać tabele wartości odżywczych różnych produktów recytowane przez znanych aktorów. Chcemy żeby to skłoniło do przemyśleń ludzi zapętlonych w konsumpcjonistycznej rzeczywistości, żeby im się coś otworzyło w głowie. Poza tym piszę książkę, fikcja oparta na faktach, o subkulturze surferów w południowym Iranie. Chcę to wydać na jesień, razem z moją fotorelacją z porodu słoniątka z poznańskiego zoo.
Znany krytyk NNXY pisze o tobie że "jej głównym środkiem wyrazu jest przełamywanie konserwatywnej opresyjnej wielowiekowej symboliki za pomocą działań anty-artystycznych". Jak się do tego ustosunkowujesz?
Moje sztuka bazuje na fetyszach codzienności, a jednocześnie stara się sięgnąć głębiej, w warstwę znaczeń ukrytych. Na przykład fenomen portali internetowych, stricte egzystencjalna samotność, kiczowate pocztówki z zachodami słońca jakie kupuje się na wakacjach, to wszystko stanowi całość, jak mawiał mój profesor z ASP, "kultury zachodu Zachodu". Ja staram się być ponad tym, a jednocześnie zajrzeć w głąb. My teraz, w XXI wieku, nurzamy się w zupie symboli która kiedyś byłaby nie do pomyślenia. Mann pisał swoje opowieści bez edytora tekstu i modułu sprawdzania pisowni. A my to wszystko mamy. Współczesny człowiek pędzi przed siebie, nie zatrzymując się na stacjach pośrednich. Ja chciałabym żeby dostrzegł urok małych stacyjek, na których w sklepiku z pamiątkami można kupić figurkę plastikowego dinozaura. To wszystko.
Dziękuję za rozmowę.
Ja równięż.
czwartek, 17 sierpnia 2017
Czwartek z Pankracym
Ćwiczenie stylistyczne: infantylizm ad extremum
Dziś szef kuchni poleca: tekst maksymalnie zinfantylizowany, na granicy zidiotyzowania, jednakże nieprzekraczający. To też skutek uboczny tego jak czasem wpadnę w dygot w dziale z literarutą dziecięcą.
***
Wiewiórek Pysio obudził się raniutko i przeciągnął się ziewając "uuuaaaaaaeeeebłeeeebłeee". Pokicał do okienka i wyjrzał przez okienko. Gdzie nie patrzeć śnieg pluszową pierzynką okrywał pączki kwiatów i dorabiał skrzynkom na listy śmieszne czapeczki. "Ciekawe czy Jeżyk Gapcio już wstał czy jeszcze chrapie pod pierzynką. Czas obudzić leniuszka!"- pomyślał - I chwyciwszy koszyczek z ciasteczkami i z marmoladą wyskoczył z norki. Ach, ale ze mnie gapcio! - zawołał - zapomniałem rękawiczek! I wrócił po rękawiczki, bardzo z siebie zadowolony. I biegł przez dolinkę i wesoło przy tym podśpiewywał "hej hej, la la, zima, hej hej, la, la". Przechodząc pozdrawiał ptaszki które radosnym świergotem. Nie minął kwadrans i już zziajany zdejmował pantofelki w domku Jeżyka Gapcia i ustawiał je obok bucików gospodarza.
"Co będziemy dziś robić, Jeżu Pysiu?" - zapytał Wiewiórek Gapcio. "Jest za zimno żeby kąpać się w jeziorku, a łyżwy zostawiłem u Dzięcioła Gargamela". Jeż Pysio zawsze miał dobre pomysły i tym razem. Razem wspólnie uradzili, że razem będą przygotowywać ozdobne pudełka z pudełek po kartonach.
"Ojej - zakrzyknął Wiewiórek - ale czy damy radę?"
"Moja w tym głowa", uspokoił go Jeżyk. Nie ma strachu, rachu ciachu."- dodał.
"Co to znaczy?" - zwątpił Wiewiórek?
"To znaczy że jesteśmy wspaniałą drużyną, a wspaniała drużyna musi trzymać się razem"
"Inaczej nie była by drużyną" - dorzucił Wiewiórek, już nieco pewniej, ale zaraz dodał - "Ale co to znaczy razem?"
"Razem, Jeżyku Gapciu, to znaczy ty i ja, nas dwoje" - wyrecytował nieco już zirytowany Wiewiórek
"Razem to znaczy nie osobno? Prawda Wiewiórku?" - dodał cicho Jeżyk.
A musicie wiedzieć że za oknem formował się już ciepły front atmosferyczny i pani Lato swoimi delikatnymi pajęczynkami stukała już do gniazd bocianów, do śpiącego w kaloszu jeża i do zwiniętej w kokonie dżdżownicy. A musicie wiedzieć że Jeżyk Wiewiórek i Gapcio, zwany też przez kolegów z sąsiedztwa Grubą Renklodą, tak się zapatrzyli w tęczę która nagle rozkwitła nad całą magiczną krainą, że nie zdążyli... ale może o tym za chwilę. Czym bowiem jest życie, dokąd cię niesie ten narowisty prąd teraźniejszości, gdy jedną ręką przytrzymujesz czapkę, a drugą kurczowo trzymasz się poręczy. I po co wchodziłeś tutaj, na ostatnie piętro, gdy tam na dole została i chałupa, i rzeka i przeglądająca się w rzece sosna. Gdy upłyną dni twoje, gdy zapragniesz ponownie zasklepić się w ostrydze nieistnienia, i ty czytelniku przyjacielu, jeśli mogę cię tak nazwać, poczytawszy za dobrą monetę to, że nadal mozolnie odcyfrowujesz moje słowa, przyjacielu drogi, wrócisz myślą do lat dziecinnych, do beztroskich hulanek na bezdrożach, gdzie na rozstaju dróg zastygałeś czasem w bezruchu, nie rozumiejąc jeszcze niczego, ale przeczuwając wszystko, przeczuwając że ten chłód to jesień.
Lecz tu opowieść nasza się urywa. Znaczą ją po drodze kępy wiejskich nikomu nie potrzebnych kwiatów, pstre i równie bezsensowne malwy kwitnące bez akuratnych pozwoleń na skraju drogi, resztki ogródków działkowych udające egipskie wykopaliska archeologiczne i mgła, mgła, mgła, po trzykroć mgła, unosząca się z pól i łąk w zwiewnym dezabilu.
Dziś szef kuchni poleca: tekst maksymalnie zinfantylizowany, na granicy zidiotyzowania, jednakże nieprzekraczający. To też skutek uboczny tego jak czasem wpadnę w dygot w dziale z literarutą dziecięcą.
***
Wiewiórek Pysio obudził się raniutko i przeciągnął się ziewając "uuuaaaaaaeeeebłeeeebłeee". Pokicał do okienka i wyjrzał przez okienko. Gdzie nie patrzeć śnieg pluszową pierzynką okrywał pączki kwiatów i dorabiał skrzynkom na listy śmieszne czapeczki. "Ciekawe czy Jeżyk Gapcio już wstał czy jeszcze chrapie pod pierzynką. Czas obudzić leniuszka!"- pomyślał - I chwyciwszy koszyczek z ciasteczkami i z marmoladą wyskoczył z norki. Ach, ale ze mnie gapcio! - zawołał - zapomniałem rękawiczek! I wrócił po rękawiczki, bardzo z siebie zadowolony. I biegł przez dolinkę i wesoło przy tym podśpiewywał "hej hej, la la, zima, hej hej, la, la". Przechodząc pozdrawiał ptaszki które radosnym świergotem. Nie minął kwadrans i już zziajany zdejmował pantofelki w domku Jeżyka Gapcia i ustawiał je obok bucików gospodarza.
"Co będziemy dziś robić, Jeżu Pysiu?" - zapytał Wiewiórek Gapcio. "Jest za zimno żeby kąpać się w jeziorku, a łyżwy zostawiłem u Dzięcioła Gargamela". Jeż Pysio zawsze miał dobre pomysły i tym razem. Razem wspólnie uradzili, że razem będą przygotowywać ozdobne pudełka z pudełek po kartonach.
"Ojej - zakrzyknął Wiewiórek - ale czy damy radę?"
"Moja w tym głowa", uspokoił go Jeżyk. Nie ma strachu, rachu ciachu."- dodał.
"Co to znaczy?" - zwątpił Wiewiórek?
"To znaczy że jesteśmy wspaniałą drużyną, a wspaniała drużyna musi trzymać się razem"
"Inaczej nie była by drużyną" - dorzucił Wiewiórek, już nieco pewniej, ale zaraz dodał - "Ale co to znaczy razem?"
"Razem, Jeżyku Gapciu, to znaczy ty i ja, nas dwoje" - wyrecytował nieco już zirytowany Wiewiórek
"Razem to znaczy nie osobno? Prawda Wiewiórku?" - dodał cicho Jeżyk.
A musicie wiedzieć że za oknem formował się już ciepły front atmosferyczny i pani Lato swoimi delikatnymi pajęczynkami stukała już do gniazd bocianów, do śpiącego w kaloszu jeża i do zwiniętej w kokonie dżdżownicy. A musicie wiedzieć że Jeżyk Wiewiórek i Gapcio, zwany też przez kolegów z sąsiedztwa Grubą Renklodą, tak się zapatrzyli w tęczę która nagle rozkwitła nad całą magiczną krainą, że nie zdążyli... ale może o tym za chwilę. Czym bowiem jest życie, dokąd cię niesie ten narowisty prąd teraźniejszości, gdy jedną ręką przytrzymujesz czapkę, a drugą kurczowo trzymasz się poręczy. I po co wchodziłeś tutaj, na ostatnie piętro, gdy tam na dole została i chałupa, i rzeka i przeglądająca się w rzece sosna. Gdy upłyną dni twoje, gdy zapragniesz ponownie zasklepić się w ostrydze nieistnienia, i ty czytelniku przyjacielu, jeśli mogę cię tak nazwać, poczytawszy za dobrą monetę to, że nadal mozolnie odcyfrowujesz moje słowa, przyjacielu drogi, wrócisz myślą do lat dziecinnych, do beztroskich hulanek na bezdrożach, gdzie na rozstaju dróg zastygałeś czasem w bezruchu, nie rozumiejąc jeszcze niczego, ale przeczuwając wszystko, przeczuwając że ten chłód to jesień.
Lecz tu opowieść nasza się urywa. Znaczą ją po drodze kępy wiejskich nikomu nie potrzebnych kwiatów, pstre i równie bezsensowne malwy kwitnące bez akuratnych pozwoleń na skraju drogi, resztki ogródków działkowych udające egipskie wykopaliska archeologiczne i mgła, mgła, mgła, po trzykroć mgła, unosząca się z pól i łąk w zwiewnym dezabilu.
poniedziałek, 24 lipca 2017
piątek, 21 lipca 2017
poniedziałek, 17 lipca 2017
niedziela, 9 lipca 2017
SALE! SALE! -30% -50% -800%
Ściągnij naszą apkę, wyczaj i zgarnij! Niuchnij okazyjkę i podiwań smartfonka! Gęsta okazja dla prawdziwych miczo-maczo! Chrapnij i zdrapnij! Grzeją sie grube przeceny! Zdobywaj punkty i wymieniaj je na pluszowe akcesoria! Módl się i pracuj! Jest do wychachmęcenia traktor! Zbieraj kody, dziabnij nagrody! Szarpaj promocje! Machnij się do salonu i przykręć nowy fon - teraz najwięksi kolesiarze zbierają kozackie naklejki i handlują je na gratisy! Bądź cwany i gotowy! Suta akcja na salonach - odjedź najnowszym modelem - do wygryzienia także 500 plecaków! Studenckie poniedziałki: 4 za 5 i 7 za 11! Ranne ptaszki żrą więcej! Gibnij się do nas i sprawdź naszą gadkę, do każdej kawy ciasteczko.
sobota, 1 lipca 2017
Futura
Ćwiczenie stylistyczne: sentymentalizm futuro
W tamtych czasach nie trzeba było posiadać supernowoczesnego komputera kwantowego z tryliardem podświatów renderowanych na demandzie czy holoklonowatorka z megatronem i projektorem funkcji za zeta żeby przylogować na kompot. Pamiętacie jak wszyscy zamawiali swoje telewizory przez internet i czekali cierpliwie aż kurier przyniesie przesyłkę? Cieszyliśmy się jak dzieci gdy spocony facet w końcu wnosił paczkę na czwarty level. Gdy zaorderowane pliki z Matfilu zaczęły nam codziennie wyrastać w ekolożowniach szybko zapomnieliśmy jak to było po prostu kliknąć "dodaj do koszyka" i zrobić przelew. Wtedy jeszcze rozmawialiśmy przez telefony komórkowe, a nie chowając się za transdermalnymi awatarami w na chybcika kleconej sieci multisemantycznej. Człowiek mógł pogadać z człowiekiem jak człowiek, światłowód w światłowód, a nie wysyłając swoją organoleptyczną kopię na serwery Talkanetu czy innego Vizuogla.
Te czasy już przeminęły, świat w którym zwyczajnie wyszukiwało się znajomych na facebooku, a nie downloadowało ich z wirtualizowni od razu z najnowszymi kierownikami i edytowalnym mentalnotorem. Życie było wtedy jaśniejsze, prostsze i weselsze. Za dzieciaka cały dzień biegało się z podpisem elektronicznym na szyi, a wieczorem w inteligentnym domu czekało ciasto z mikrofalówki i gderanie cyberniani. Teraz każdy nawet nie wie czy naprawdę istnieje, czy jest tylko zerezerwowanym miejscem w tabelce obliczanym w tornadzie albo delegowanym na serwery Jowisza kryptowidmem. Niektórzy tak bardzo przykitłasili w numberowniach Babilonu, że nie pamiętają już jak zajadając chrupki z soi bez soli układali pierwszego pasjansa na Okninawie 80 (dawny Fenster Insta).
słownik:
przylogować na kompot - ekspandować na serwerze tymczasowe rajtraki
kopia organoleptyczna - kopia łatwo odklejalna i o niższym niż standardowy czasie półtrwania
świat - obliczalny wycinek perceptronu, komputowany bez obwódki
Matfil - poprawnie Matfile, inaczej: beza wzorcowa, szabelnownia, gryka
mentalnotor - mental na motorze Platino, zgrywalny do wyższych wersji bez koneksjomatu, od roku 2154 z opcją wyświetlania na ścianie
***
ilustracja: fragment z Przygód Terminatora Gołąbka. Tekst uzyskany z automatycznego translatora. Mechaniczny tłumacz wczesnej generacji - jeden z niewielu sposobów dostarczenia sobie wrażeń o charakterze prawdopodobnie futurystycznym.
piątek, 30 czerwca 2017
Blue
Człowiek, jak to było już wielokrotnie wspominane,
musi sobie czasem namalować kwiaty.
i posłuchać C. Santany:
piątek, 23 czerwca 2017
A teraz co do grzebienia
"Maluję obrazy jakby były kwiatami które same rozkwitają."
J. Miró
***
"Miró poznałem w roku 1936 w Londynie (...) siedział w restauracji (...) i jadł najbarwniejszy deser lodowy jaki w życiu widziałem."
(przyjaciel Miró o Miró)
***
(z filmu o Miró pt. "Theatre of dreams")
***
(Wołacz: o, Miró!)
czwartek, 22 czerwca 2017
środa, 21 czerwca 2017
sobota, 17 czerwca 2017
Bydygy
Drogi pamiętniczeczku!
Pewnie nie wiesz, ale wczoraj przy rynku głównym w bydygy jakaś pani czytała przez mikrofon fragmenty Apokalipsy, a 20 metrów dalej ludzie jedli lody i świeciło słońce. Tak też można! I to zupełnie za darmo! A studenciaki (same one) oddają do biblioteki: Kodeks prawa cywilnego, Twórczość Franciszka Rabelais i inne straszliwe księgi. Won z tym psińcem, już wakacje. Niecierpliwość w powietrzu.
środa, 14 czerwca 2017
WF
Drogi Pamiętniczku!
Czytam "Dziennik" Osieckiej (rok maturalny, 1952) i przyznam, że mnie te krzepkie fidrygałki głównie irytują. (Z tym że mnie wszystko irytuje, więc nie jestem miarodajna). Dobry obrazek z epoki. Ciągle ktoś tam wchodzi, wychodzi, przychodzi, przyjeżdża, odjeżdża, aż mnie nosi żeby zakrzyknąć: Usiądźże na dupie, kobieto!
Ponadto w przypisach ciągle wyjaśniają kto to był Tuwim, Gałczyński i Stalin. Zastanawiam się czy jest to:
a) dobry żart tynfa wart
b) wyraz słabo zawoalowanej pogardy
c) znak przesunięcia epok którego to nie zauważyłam
d) coś innego
Deszcz będzie padał albo będzie nie padał. Niebo ciągle zasnute smętną pleśnią. Lekkość bytu jednak mnie mierzi. Ale rozumiem, że mogą być różne ciężkości, gdyż nie ma nic tak demokratycznego jak Sztuka.
Tyle w kwestii kontaktów z kulturą słowa pisanego.
piątek, 2 czerwca 2017
Kwadrad
kolejny odcinek kombinatorycznej serii której poprzednie odcinki to: Style, Hrząszcz, Chebel, Koper, Fotony; z rozwidleniami w postaci: Reportaż, Bezdroża i kurniki (to ostatnie to dla zaawansowanych)
z poskramiaczką wielbłądów, psycholożką, podróżniczką rozmawia Mapa Fizyczna Europy
Haniu, słyszałam że wynalazłaś koło?
Tak, wczoraj wieczorem dokonałam tego odkrycia. I bardzo bym chciała żeby ludzie mieli praktyczny pożytek z mojego wynalazku. Marzy mi się że wszyscy zaczną przemieszczać się w szybszym tempie i będą mieli więcej czasu na związki. Na naszych warsztatach wynajdujemy też inne figury geometryczne. Niedawno nasza koleżanka odkryła kwadrat - wyobraź sobie, to był pierwszy raz w jej życiu, gdy miała bliski kontakt z figurą geometryczną. Kwadrat ma wiele zastosowań w codziennym życiu: na przykład można zrobić z niego stół, lub można z niego nic nie robić, można go zostawić takim jaki jest.
Stół jest u ciebie centrum życia rodzinnego?
Tak, często przy nim siedzimy. Bez stołu to nie byłoby to samo. Nie da się siedzieć przy stole bez stołu.
Krzesła też są ważne.
Przeciętny Polak zjada rocznie 500 kg krzeseł i tylko 500 kg sałaty. To są zatrważające dane.
Dlaczego?
Polak w sklepie czuje się zagubiony, popatruje na sufit i obgryza rękawy od kurtki. Francuz natomiast instynktownie kieruje się do działu z odzieżą i warzywami. Kiedyś każdy Polak pracował fizycznie, dziś co drugi pracuje psychicznie lub umysłowo - to odbija się na naszym zdrowiu. Przed II wojną światową społeczeństwa było więcej niż po II wojnie światowej, a jedzenia było tyle samo, dlatego każdy jadł mniej. Chłop musiał wybrać: czy wymaca kurę czy żonę, czasu było mało a dnie krótkie. Ziemiaństwo jadło ziemię, a arystokracja ciastka. Zmieniło się to dopiero w PRLu, gdy wszyscy upchnęliśmy swoją duszę do meblościanek z wielkiej płyty. Śpiewał o tym Jacek Kaczmarek.
Z drugiej strony, tylko 3% Polaków umie się prawidłowo uczesać, a 72% nie zna znaczenia słowa "szpadel".
W nas, Polakach ciągle pełno jest obrzydliwych nawyków, średniowiecznych przywar i postkomunistycznego chamstwa. Najchętniej żarlibyście słoninę z kluskami i zapijali litrami wódki, albo te wasze hamburgery z parówką. Te wasze wąsy zanurzone w kompocie, to chłeptanie tłuszczu z karkówki, ten typowo polski chorobliwy lęk przed warzywem liściastym. To wszystko ma wytłumaczenie w naszej przeszłości. Jesteśmy tacy jacy jesteśmy, bo inni nie możemy być. Ale to się teraz zmienia, więcej jest surówek i przypraw, ludzie częściej myją zlewozmywak.
Skąd u ciebie to zainteresowanie figurami geometrycznymi?
Figury geometryczne uwielbiam od dzieciństwa: gdy w sklepach nie było jeszcze zabawek, wycinałam je sobie z papieru. Wiesz ile frajdy dziecko może mieć z ośmiokąta?
Zmieńmy temat bo to głupie. Stolica Rumunii?
Budapeszt?
Być może. A mistrz Tofu? Podobno znałaś go osobiście? Prawda to?
Studiowaliśmy razem na Uniwersytecie Uniwersalistycznym, z tym że ja na wydziale Teologii Przypraw i Dodatków do Żywności, a on na Kognitywistyce Dworców Autobusowych. Pamiętam go z zajęć z Eschatologii Codzienności. Pisał potem doktorat z duchowości kapci. Zwykł mawiać: "o poranku bądź jak trawa: giętki, zielony i elastyczny". W 1973r. zawładnął ośrodkiem surfingowym w Kalifornii, potem nasze ścieżki się rozeszły.
Istnieją przekazy, że znał się z Jenkinsem, tym Jenkinsem?
O tak, chodzili razem na dzi... Na dziki, uwielbiali dziki, szczególnie wśród dzikiej przyrody, mówili że jest w nich taka dzikość. Często łapali wtedy synogarlice.
Co ważnego jest w naukach mistrza Tofu?
On wielokrotnie mówił, że ludziom Zachodu, którzy zatracili kontakt ze swoją duchowością, można wcisnąć każdy kit. Człowiek Zachodu od zawsze jest bardzo pogubiony, nie wie gdzie ma przód a gdzie tył. Charakterystyczne dla nich jest to ciągłe rozglądanie się za kimś, kto poprowadzi do wodopoju, ta tęsknota za transcendencja przychodząca z zewnątrz. Niektórzy z nich wciąż wierzą że Bóg jest kalarepą czy cukinią, inni nawet nie zauważyli że żyją. Co tu dopiero mówić o jakichś wyższych stanach świadomości, gdy ktoś cały dzień próbuje założyć sweter na tyłek, albo szuka skarpetek po bożym świecie. Pozwól, że opowiem ulubioną przypowieść mistrza Tofu. Pewien człowiek który zgubił zegarek, obudził się rano i spostrzegł że nie ma zegarka, ale czas nadal płynie. Przyszedł do niego mistrz duchowy i spytał go: "która godzina w twoim sercu?". Wtedy ten człowiek podskoczył radośnie. Pomyślał, ależ głupcem byłem - próbowałem latarką oświetlić słońce. Nic się nie zmieniło, ale nie mam zegarka. Taki z tego morał.
Jaki konkretnie?
Wskocz do rzeki czasu bez zegarka. Obudź się rano i po prostu smakuj istnienie. Istnienie objawi się gdy będziesz cichy i spokojny. Bądź otwarty na szemranie deszczu. Śpiewaj razem z ptakami. Wsłuchaj się w swoją arytmię. Patrz na ludzi, jak idą drogą. Idź swoją drogą. Kasuj bilety. Jedz dużo kopru.
A to wiechcie, tam, za portretem Stalina, to co to jest?
To perz japoński, najzdrowsze warzywo na świecie.
Bardziej zdrowsze niż melasa mandżurska?
Tak, około miliarda razy. Przybiega na metę 3 godziny przed melasą i 5 godzin przed szpinakiem. Odstrasza komary, wolne rodniki i stres cywilizacyjny. Autochtoni wyplatają z niego estetyczne peruczki zakończone takim, ot, kiwadełkiem.
z poskramiaczką wielbłądów, psycholożką, podróżniczką rozmawia Mapa Fizyczna Europy
Haniu, słyszałam że wynalazłaś koło?
Tak, wczoraj wieczorem dokonałam tego odkrycia. I bardzo bym chciała żeby ludzie mieli praktyczny pożytek z mojego wynalazku. Marzy mi się że wszyscy zaczną przemieszczać się w szybszym tempie i będą mieli więcej czasu na związki. Na naszych warsztatach wynajdujemy też inne figury geometryczne. Niedawno nasza koleżanka odkryła kwadrat - wyobraź sobie, to był pierwszy raz w jej życiu, gdy miała bliski kontakt z figurą geometryczną. Kwadrat ma wiele zastosowań w codziennym życiu: na przykład można zrobić z niego stół, lub można z niego nic nie robić, można go zostawić takim jaki jest.
Stół jest u ciebie centrum życia rodzinnego?
Tak, często przy nim siedzimy. Bez stołu to nie byłoby to samo. Nie da się siedzieć przy stole bez stołu.
Krzesła też są ważne.
Przeciętny Polak zjada rocznie 500 kg krzeseł i tylko 500 kg sałaty. To są zatrważające dane.
Dlaczego?
Polak w sklepie czuje się zagubiony, popatruje na sufit i obgryza rękawy od kurtki. Francuz natomiast instynktownie kieruje się do działu z odzieżą i warzywami. Kiedyś każdy Polak pracował fizycznie, dziś co drugi pracuje psychicznie lub umysłowo - to odbija się na naszym zdrowiu. Przed II wojną światową społeczeństwa było więcej niż po II wojnie światowej, a jedzenia było tyle samo, dlatego każdy jadł mniej. Chłop musiał wybrać: czy wymaca kurę czy żonę, czasu było mało a dnie krótkie. Ziemiaństwo jadło ziemię, a arystokracja ciastka. Zmieniło się to dopiero w PRLu, gdy wszyscy upchnęliśmy swoją duszę do meblościanek z wielkiej płyty. Śpiewał o tym Jacek Kaczmarek.
Z drugiej strony, tylko 3% Polaków umie się prawidłowo uczesać, a 72% nie zna znaczenia słowa "szpadel".
W nas, Polakach ciągle pełno jest obrzydliwych nawyków, średniowiecznych przywar i postkomunistycznego chamstwa. Najchętniej żarlibyście słoninę z kluskami i zapijali litrami wódki, albo te wasze hamburgery z parówką. Te wasze wąsy zanurzone w kompocie, to chłeptanie tłuszczu z karkówki, ten typowo polski chorobliwy lęk przed warzywem liściastym. To wszystko ma wytłumaczenie w naszej przeszłości. Jesteśmy tacy jacy jesteśmy, bo inni nie możemy być. Ale to się teraz zmienia, więcej jest surówek i przypraw, ludzie częściej myją zlewozmywak.
Skąd u ciebie to zainteresowanie figurami geometrycznymi?
Figury geometryczne uwielbiam od dzieciństwa: gdy w sklepach nie było jeszcze zabawek, wycinałam je sobie z papieru. Wiesz ile frajdy dziecko może mieć z ośmiokąta?
Zmieńmy temat bo to głupie. Stolica Rumunii?
Budapeszt?
Być może. A mistrz Tofu? Podobno znałaś go osobiście? Prawda to?
Studiowaliśmy razem na Uniwersytecie Uniwersalistycznym, z tym że ja na wydziale Teologii Przypraw i Dodatków do Żywności, a on na Kognitywistyce Dworców Autobusowych. Pamiętam go z zajęć z Eschatologii Codzienności. Pisał potem doktorat z duchowości kapci. Zwykł mawiać: "o poranku bądź jak trawa: giętki, zielony i elastyczny". W 1973r. zawładnął ośrodkiem surfingowym w Kalifornii, potem nasze ścieżki się rozeszły.
Istnieją przekazy, że znał się z Jenkinsem, tym Jenkinsem?
O tak, chodzili razem na dzi... Na dziki, uwielbiali dziki, szczególnie wśród dzikiej przyrody, mówili że jest w nich taka dzikość. Często łapali wtedy synogarlice.
Co ważnego jest w naukach mistrza Tofu?
On wielokrotnie mówił, że ludziom Zachodu, którzy zatracili kontakt ze swoją duchowością, można wcisnąć każdy kit. Człowiek Zachodu od zawsze jest bardzo pogubiony, nie wie gdzie ma przód a gdzie tył. Charakterystyczne dla nich jest to ciągłe rozglądanie się za kimś, kto poprowadzi do wodopoju, ta tęsknota za transcendencja przychodząca z zewnątrz. Niektórzy z nich wciąż wierzą że Bóg jest kalarepą czy cukinią, inni nawet nie zauważyli że żyją. Co tu dopiero mówić o jakichś wyższych stanach świadomości, gdy ktoś cały dzień próbuje założyć sweter na tyłek, albo szuka skarpetek po bożym świecie. Pozwól, że opowiem ulubioną przypowieść mistrza Tofu. Pewien człowiek który zgubił zegarek, obudził się rano i spostrzegł że nie ma zegarka, ale czas nadal płynie. Przyszedł do niego mistrz duchowy i spytał go: "która godzina w twoim sercu?". Wtedy ten człowiek podskoczył radośnie. Pomyślał, ależ głupcem byłem - próbowałem latarką oświetlić słońce. Nic się nie zmieniło, ale nie mam zegarka. Taki z tego morał.
Jaki konkretnie?
Wskocz do rzeki czasu bez zegarka. Obudź się rano i po prostu smakuj istnienie. Istnienie objawi się gdy będziesz cichy i spokojny. Bądź otwarty na szemranie deszczu. Śpiewaj razem z ptakami. Wsłuchaj się w swoją arytmię. Patrz na ludzi, jak idą drogą. Idź swoją drogą. Kasuj bilety. Jedz dużo kopru.
A to wiechcie, tam, za portretem Stalina, to co to jest?
To perz japoński, najzdrowsze warzywo na świecie.
Bardziej zdrowsze niż melasa mandżurska?
Tak, około miliarda razy. Przybiega na metę 3 godziny przed melasą i 5 godzin przed szpinakiem. Odstrasza komary, wolne rodniki i stres cywilizacyjny. Autochtoni wyplatają z niego estetyczne peruczki zakończone takim, ot, kiwadełkiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)